niedziela, 9 marca 2014

Historia jednej korespondencji - Be my friend

Historia jednej korespodencji

„Be my friend”

Przyjaźń damsko-męska. Jedni mówią, że jej nie ma, inni nieopatrznie rozumieją, a jeszcze inni jej doświadczają.




10 kwiecień 2012

Przeczytałem Twoje opowiadanie i przyznam, że mi się podobało. Jednak mam kilka uwag. Po pierwsze stylistyka, która w niektórych momentach aż prosi się o poprawę. Znalazłem kilka kwiatuszków, których można by było uniknąć. Poza tym przecinki i powtórzenia oraz nieliczne literówki. Przepraszam, że się tego czepiam, ale tytuł redaktora naczelnego do czegoś zobowiązuje. Jestem uczulony na tym punkcie. Tematyką wpisałaś się w mój gust, dlatego postanowiłem to opowiadanie skomentować. Mam słabość do dobrze napisanych erotyków, lub opowiadań ze scenami erotycznymi (tak wiem, zaskoczyłem Cię). Ale który facet tego nie lubi? Tylko ja wyróżniam się tym, że mnie nie łatwo zadowolić. 
Twój tekst był interesujący, chociaż z chęcią rozszerzyłbym go o kilka kwestii. Starasz się pisać mądrze i niebanalnie, czym mnie urzekłaś. Mam już dosyć bogactwa językowego na poziomie jedenastolatki, ale tak jak wcześniej wspomniałem, czasami zdania nie za bardzo miały sens. Końcówka zaskoczyła mnie kompletnie. Chociaż przyznaję, że zabrakło mi trochę większego ładunku emocjonalnego głównego bohatera. Ból po stracie jest niewyobrażalny, a Ty posługujesz się ciekawymi porównaniami, więc mogłaś naprawdę stworzyć o wiele bardziej emocjonalny przekaz. Jednak mimo to, należą Ci się wielkie brawa. Nie spotkałem się jeszcze z dziewczyną, która dobrze napisałaby scenę erotyczną, bez ozdobienia jej niekończącą się porcją różu i puchatości. Tobie się to udało. Gratuluję.

16 kwiecień 2012

Nie chciałem wcześniej o tym wspominać, ale właśnie tak myślałem, że ten tekst pisany był pod wpływem własnych doświadczeń. Rzeczywiście przeżytych emocji nie można wyrazić słowami, jednak proszę wiedz, że zostało to zrobione najlepiej, jak to tylko możliwe. Przepraszam za to bezpośrednie przejście na "ty", jednak w sferze wirtualnej łatwiej nam przekraczać bariery, które w rzeczywistości pokonywalibyśmy znacznie dłużej. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem. Niestety limity w wielu wypadkach nie pozwoliły rozwinąć skrzydeł, ale jednocześnie pozwalały przeczytać opowiadanie do końca, bez zasypiania w połowie. Jestem ciekawy Twoich innych opowiadań ze scenami erotycznymi, jeżeli takowe posiadasz. Jak od nich zaczynałaś to powiem ci, że rzuciłaś się od razu na głęboką wodę. Trudną sztuką jest opisać tak miłosne zbliżenia, by nie przekroczyć cienkiej granicy dobrego smaku, a jednocześnie nie pozostawić czytelników z poczuciem niedosytu. Błędy stylistyczne są bardzo trudne do uchwycenia, więc nie masz się czym martwić. Rzadko spotykam się z tekstami napisanymi pod każdym względem prawie idealnie. Na przyszłość radziłbym czytanie na głos. Pozwala to na szybsze wychwycenie wszystkich logicznych nieścisłości i stylistycznych niedociągnięć. Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

Draco
Ps. Bardzo miło mi poznać.

22 kwiecień 2012

Bądź dumna z tych doświadczeń. Wiem, że to brzmi idiotycznie, przecież dążymy do szczęścia, a nie do smutku, ale każde negatywne uczucie czegoś nas uczy. Wiem to po sobie, bo również mam na swoim koncie dwa bardzo osobiste teksty.
No Ty przynajmniej pisałaś do działu informacji, ja od razu wrzuciłem swoje opowiadanie. Do teraz nie wiem dlaczego. Taki impuls i odskocznia od niskolotnych artykułów pisanych do gazety. Jednak wiem, że było warto, chociażby dla kontaktu z takimi osobami, jak Ty. Nie wiem czy odbierasz to tak samo, ale ja bardzo cenię sobie takie wiadomości, mimo że są od osób zupełnie mi nieznanych. Chyba w tym tkwi cała magia. Tę kwestię można zawsze naprawić, a nawet jeśli nie, to uczucie szczęścia z miłych słów i tak pozostanie. Taka egoistyczna strona altruizmu.
Jeżeli opowiadanie konkursowe było Twoim pierwszym to bardzo Ci gratuluję! Zachowaj te napisane scenki. Jestem pewny, że będziesz w stanie stworzyć z nich coś jeszcze lepszego. Dla mnie pisanie też jest pasją, taką formą samospełnienia. Jesteś twórcą świata. Dostajesz białą kartkę, a to jak ona będzie wyglądać, gdy się wyspowiadasz zależy od ciebie i twojej wyobraźni. Wiele lat temu tylko to utrzymywało mnie przy zdrowych zmysłach. Moja prywatna myślodsiewnia. Z pewnością to słowo nie jest Ci znane, ale jestem pewny, że domyślisz się jego znaczenia. Jeżeli już prawie się ujawniłem, zrobię to wprost. Jestem czarodziejem. Dlatego Twoje wyznanie nie wywołało takiego efektu, jakiego się spodziewałaś. I zakład, że znam się na czarach lepiej, niż Twoi „magiczni” znajomi?

Draco
Ps. Wysyłaj mi listy przez tę sowę. Ma na imię Skierka i jest o niebo szybszą alternatywą do działającej w ślimaczym tempie organizacji pocztowej.

25 kwiecień 2012

Podziwiam, że studiujesz informatykę, ja jestem zupełnie zielony w tej kwestii. Umiem obsługiwać worda, podstawowe strony w Internecie i to mi wystarcza. Mugolska technologia to nie mój konik. To cud, że w ogóle, aż w takim stopniu pokonałem awersję do tego typu rzeczy. Z resztą to zadziwiające. Ty jesteś zadziwiająca. To chyba, że się tak wyrażę bardziej „męski” kierunek, prawda? Ostatnio się śmiałem, że chyba nie mam odpowiedniego podejścia do sprzętów elektronicznych. Daniel – informatyk, pracujący w naszym wydawnictwie, kiedyś mi powiedział, że powinno się do nich ładnie mówić. Jak to ujął: „Jak ty będziesz się do nich odnosił z czułością, to one ci się odwdzięczą”. Gdyby znał moją przeszłość, z pewnością by tego nie powiedział. 
Mnie wystarczy mój licencjat z dziennikarstwa i zaczynane od października dwa cudowne lata magisterki z finansów i rachunkowości. Wymóg szefostwa.

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Draco

28 kwiecień 2012

Co do moich powodów opuszczenia „magicznego” świata, wybacz, ale zachowam je dla siebie. Nie jestem gotowy, by o tym mówić i nie wiem, czy kiedykolwiek będę. 
Tak, masz rację. Nie jestem dumny z mojej przyszłości, ale nauczyłem się o niej zapominać, lub przedstawiać ją w lepszym świetle. Nieważne jacy bohaterowie występują w opowiadaniu, ważne w jakiej scenerii. Dlatego uważam teksty oparte na własnych doświadczeniach za cenne. Taki papierowy ślad po bezużytecznej osobie Dracona.
Witaj w klubie, bo ja również jestem typem "słuchacza", chociaż czasami lubię sobie pogadać, gdy mam z kim. Nie wiem co mam w sobie, ale ludzie bardzo lubią mi się spowiadać. Jakbym był jakąś pieprzoną księgą, w której oni zapisują swoje żale, oczyszczając się ze wspomnień. Tak, jakbym swoich nie miał aż nadto. Nawet przez moment zastanawiałem się nad studiami psychologicznymi, ale to był na szczęście tylko moment. Chyba bym zwariował, jakbym miał wysłuchiwać kilka godzin na dobę czyichś problemów. Wystarczy mi, że i tak funkcjonuję w tym zawodzie po godzinach. 
Dobrze, że nie żałujesz wspomnień, to cudowny dar. Takie nienamacalne zdjęcia, które wklejamy do naszego albumu życia. Czasu też nie żałuj. To właśnie on ukształtował te wspomnienia. I nie, nie zabrzmiało ambiwalentnie. Ja również nie lubię języka angielskiego, jako przedmiotu. Jeżeli chodzi znowu o naszą mowę ojczystą, to bardzo lubię. Uważam, że mamy bardzo ładnie brzmiący język, bogaty w słownictwo. Jeżeli masz dysleksję to życzę sobie, żeby każdy ją miał. Nie wierzę. Ty bałaś się egzaminów językowych? Pięknie piszesz, tak mądrze. Ja również jestem typem ścisłowca. Albo coś umiem, albo nie. Dlatego też teraz wynikły te nieszczęsne finanse. To chyba jedyna rzecz, do jakiej się nadaję. No może jeszcze to pisanie. Czasami zbyt dużo myślę, zbyt wiele wspomnień do mnie wraca, zmuszając mnie do wykonania rachunku sumienia i wtedy jedyną drogą ucieczki jest dla mnie pusta kartka papieru. Wiem, że ona przyjmie ode mnie wszystko. Jak gąbka wchłania każde słowo, każdy grzech, każdy czyn, obojętnie jak straszny i bolesny by był. Papier nie człowiek, wytrzyma wszystko. Szkoda tylko, że nie może mi odpowiedzieć.
Co do twoich fragmentów, pisz! A jak będziesz miała gotowe całe opowiadania, wyślij mi, jeżeli zechcesz. To będzie dla mnie wielka przyjemność przeczytać kolejne Twoje dzieło. Uwielbiam czytać Twoje wiadomości. Wprawiają mnie w dobry nastrój.

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
PS. W załączeniu przesyłam moje opowiadanie tak, jak prosiłaś.

30 kwiecień 2012

W jakim sensie nie moje? Pisząc każdy tekst wkładam serce. Może tu jest mniej widoczne, ale w wielu fragmentach to też ja. A poza tym tekst nie musi być ciągle „o Tobie”. Wykreowane historie są bardzo często bardziej prawdziwe i wzruszające, niż niejedna autobiografia. Poza tym płaszczykiem erotyzmu ukrywa się historia o ludzkich potrzebach, obawach, skrywanych w sercu emocjach. O intymnym przekraczaniu granic. Wszedłem w tym tekście w sfery, do których dostęp mają nieliczni. Naprawdę nie ma w tym serca? Ja tam odnajduję nie tylko moje serce, ale także i duszę.

2 maj 2012

Trudno streścić siebie w kilku słowach. To niewykonalne. Jesteśmy zbyt złożeni, no i muszę także dodać po lekturze ostatniego listu, że podobni. Też jestem typem „nocnego łowcy”. Wtedy się uczę, czytam, piszę… Nienawidzę za to poranków. Dla mnie wstawanie o ósmej to udręka. Już i tak blada cera, wydaje się jeszcze bledsza z niewyspania i kończy się na tym, że chodzę po biurze jak zombie. 
Ja nie rysuję, bo nie umiem. Zatrzymałem się na etapie ludzika z pięciu kresek i kółka, i nie przeszedłem na wyższy poziom. Cóż, można powiedzieć, że śpiewam, jeżeli śpiewem nazwiesz wydzieranie się na całe gardło pod prysznicem. Cieszę się, że mam swój własny dom, sąsiedzi w bloku już dawno zadzwoniliby do psychiatryka.
Nie jestem tworem Twojej wyobraźni. Masz mnie za ducha? Proszę cię… Aż taki blady nie jestem. A pod względem charakteru bliżej mi do potwora z koszmaru, niż księcia z fantazji. Jakby mnie tak nagrać pod prysznicem to nawet miałbym dowód na potwierdzenie tych słów. 
Mam kota o imieniu Niunia. 50% lwa kanapowego i 50% szarańczy. Wiecznie głodna i do tego tylko śpi. Do teraz zastanawiam się dlaczego nie kupiłem sobie psa. Przecież dobrze znałem anegdotkę o różnicy myśli:
Pies: „Głaszczą mnie, karmią, dbają o mnie… Chyba są Bogami!”
Kot: „Głaszczą mnie, karmią, dbają o mnie… Chyba jestem bogiem”. 
Tak więc mam persa, którego ubóstwiam i wychwalam na każdym kroku, za każdy gest i miauknięcie, a który ma na mnie totalnie wyrąbane i łaskawie przychodzi, kiedy ma na to ochotę. Chociaż z drugiej strony mogę sobie beztrosko spacerować przez nocną panoramę miasta, gdzie mi się tylko żywnie podoba i bez końca wpatrywać się w niebo jak urzeczony, bez plątającego się pod nogami czworonoga, który patrzyłby tylko na mnie tym swoim spojrzeniem: „Idziemy dalej, czy nie? Tyle jeszcze krzaczków do obsikania.”
Tak, wszystko jest zlepkiem negatywów i pozytywów.
Uwielbiam nocne spacery. Otulająca ciemność, śpiewająca cisza, uspakajający wiatr. To jedyna forma samotności, która mnie nie zabija, a buduje.
Kocham również muzykę. Ten stan, w którym liczy się tylko niesamowity głos, który powoduje u mnie ciarki, wzrost ciśnienia, pocenie się dłoni i sprawia, że pragnę tylko czuć. Ta melodia, która przenosi mnie do innego świata, w którym moje demony nie potrafią mnie dosięgnąć, a ja w końcu czuję się całkowicie bezpieczny. Szkoda, że to trwa tylko cztery minuty...

6 maj 2012

Czytasz mi w myślach, wiesz? Kocham Skierkę, ale nie po to zostałem zmuszony do posiadania dwóch telefonów komórkowych, by teraz z nich nie korzystać. Listy możemy sobie zostawić na dłuższe i trudniejsze wywody.
Jednak muszę Cię ostrzec. Ta książka, którą chcesz poznać, może okazać się tragedią, a nie komedią romantyczną. Treść, którą z taką niecierpliwością chcesz sobie przyswoić, przewracając kolejne strony, może okazać się dla ciebie zbyt gorzka do przełknięcia.
Nie jestem przyjemną lekturą, Dominiko, pamiętaj o tym.
Napiszę do Ciebie na komórkę. Do usłyszenia!

25 czerwiec 2012

Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Ty zaufałaś mi po paru wiadomościach wymienionych ze mną, a osoby które znam od kilku lat nigdy tego nie zrobią. Wiesz, do teraz nie potrafię zrozumieć co ze mną jest nie tak. Ludzie mi się zwierzają, spowiadają, ale gdy ja podchodzę bliżej, chcąc należeć do ich świata, odchodzą. Był czas, że nie byłem sobą. Ciągle przywdziewałem maskę pogardy i kpiny, by nie ujawnić swojej wewnętrznej natury. Teraz już wiem, żeby móc spoglądać w lustro bez obrzydzenia, muszę być sobą. Ale i tak smutek pozostał. 
Życie Cię nie zabija, a uświadamia. Nic Cię nie zabije. Osłabi tak, ale nie zabije. W przeciwnym razie rozmowa ze mną to dla Ciebie samobójstwo.
Tak bardzo chciałbym przejąć na siebie ten balast ciążących Ci wspomnień, ale jest to niemożliwe. Nie płacz, proszę. Tak sobie myślę, że to on kiedyś zapłacze. Przyjdzie taki moment w jego życiu, że zrozumie, ale wtedy będzie już za późno. Ciebie już nie będzie. Nie dla niego.

30 czerwiec 2012

Też tak myślałem. Że po prostu nie zasługują na moją przyjaźń, na moje oddanie. Ale gdy to trwało sześć lat przestałem tak myśleć. Bo czy to możliwe żeby nikt, kompletnie nikt nie chciał mnie tak naprawdę poznać? Czasy szkolne całkowicie wymazałem z pamięci. Nie chcę ich pamiętać. Tam nie miałem nikogo. Kilka osób, które musiałem dla zachowania twarzy nazywać „przyjaciółmi”, a które najchętniej utopiłbym we wszystkich łzach, które pomimo wielu okazji, nigdy nie wypłynęły spod moich powiek. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradziłem. Wszystko ciągnęło mnie w dół. Ciągle nowe, a jednak te same problemy. W Hogwarcie źle, w domu jeszcze gorzej. Ale jakoś mi się udało. Stałem się odporny na kolejne odejścia. Nastawiam się już na początku na stratę. Stworzyłem naokoło siebie mur. Jestem otwarty na wszystkich, pomagam im, ale po wszystkim uciekam do swojej fortecy, bo wiem co mnie czeka. Nie potrafię zaufać. Wszyscy, którym zaufałem mnie zranili. Chyba mam już dość. Wolę się nie angażować, z góry zakładając, że na końcu i tak zostanę sam.
Przepraszam, plotę bez sensu. Po prostu wszystkie te uczucia wróciły na nowo.

5 lipiec 2012

Nie dam sobie odebrać przyszłości. Pójdę dalej, bo wiem, że jestem w stanie. Ale boję się, że pójdę otoczony powłoką, skorupą, której nikt nie będzie potrafił rozbić. 
Silny, a jednak taki bezbronny. Otwarty, a jednak tak niedostępny. Bliski, a jednak tak odległy. Chcę komuś zaufać, ale nie wiem, czy jeszcze będę w stanie.
Podobno czepiam się szczegółów, chociaż bardzo często sam ich nie zauważam. Niezły paradoks, prawda? Chociaż w tej kategorii na samym szczycie mojej listy, znajduje się zupełnie coś innego – najgorsza, a zarazem najbardziej pouczająca lekcja w moim życiu. Moment, w którym uświadomiono mi, że ten, kto do tej pory był moim ideałem, wcale nim nie był, a to, w co święcie wierzyłem i przyjmowałem jako ewangelię, jest jej zupełnym przeciwieństwem. To był mój powód odejścia z „magicznego” świata. Tutaj mogłem zacząć wszystko od nowa, nie bojąc się, że wszyscy będą patrzeć na mnie przez pryzmat moich wcześniejszych czynów. 
Nie wiem dlaczego Ci to mówię, ale jest w Tobie coś takiego, przed czym każda cząstka mnie kapituluje, obnażając się całkowicie.

Ps. Dzisiaj byłaś cicha i zamyślona. Wiem, że jest coś, co chciałaś mi powiedzieć, ale się bałaś. Zrób to, ja przed Tobą nie mam już żadnych tajemnic. 

16 lipiec 2012

Żałuję, że zapytałem. Mam nadzieję, że wiesz co robisz, wracając do niego. Pozostaje mi życzyć Ci szczęścia, bo zasługujesz na nie jak nikt inny, ale pozwolisz, że po raz ostatni odkryję przed Tobą swoją duszę. 
Potrafię zrozumieć powody, dla których do niego wróciłaś. Potrafię, choć sama tyle razy powtarzałaś, że to już ostatni raz, że teraz jego kolej na cierpienie bez Ciebie. Jesteś hipokrytką, ale jak już napisałem rozumiem to i nie mam do Ciebie żalu. Miłość zakłada nam klapki na oczy, a na szyi zaciska złotą pętlę. Przez nią nie potrafimy dostrzec tego, co bez niej byłoby dla nas oczywiste.
Jednak nigdy nie zrozumiem powodów, dla których zrywasz ze mną znajomość. Nie jestem głupi. Potrafię rozpoznać pożegnanie w każdej formie, nawet tej najbardziej zakamuflowanej, a jestem pewien, że Twój list nim był. 
Byliśmy dla siebie oparciem, zapomnieniem i lekarstwem na ślepotę i głuchotę świata. Patrzyliśmy w tym samym kierunku i dostrzegaliśmy to, co dla innych już dawno stało się bezbarwne. Słyszeliśmy to, co dla innych stało się już niedosłyszalne. I w końcu czuliśmy to, co dla innych stało się nieodczuwalne.
Dlaczego więc, jak gdyby nigdy nic zamykasz oczy, zatykasz uszy i zamykasz serce, jak reszta tych zagubionych do reszty nieszczęśliwców, godząc się być kolejną ofiarą współczesności? Może to i lepiej, że już nigdy się nie spotkamy, bo nie potrafiłbym patrzeć jak płomień, który mnie zachwycił, tak po prostu się wypala. A te oczy, w których potrafiłem dostrzec swoje prawdziwe odbicie, stają się puste.
Miłość nie jest najlepszą odpowiedzią na wszystkie pytania, jak wiele razy nam wmawiano. Nigdy nie oczekiwałem od Ciebie więcej, niż przyjaźni. Nigdy. Z jednego prostego powodu - ja również tylko ją mogłem Ci ofiarować. Ale Ty musiałaś podążyć za głosem tych pieprzonych ignorantów, którzy nie uwierzyliby w istnienie przyjaźni damsko-męskiej, nawet jakby ich kopnęła w te napięte od uprzedzeń dupy.
Chcę żebyś wiedziała, że się nie zamknę. Nauczyłaś mnie, że warto dawać innym szansę i powoli, krok po kroku odkrywać przed innymi swoje „ja”, ale wiem również, że będę musiał uodpornić się na nowy rodzaj odrzucenia. Nie żałuję utraconej szansy, w końcu i tak już na początku byłem pogodzony z porażką. Żałuję tylko utraconej nadziei. Ty byłaś moją nadzieją, Dominiko.
Żegnam więc przyjaciółko, ocierając pierwszą i ostatnią łzę, która wypłynęła spod mych powiek. Uciekaj z księgą „Draco Malfoy”, którą tylko Ty przeczytałaś do końca. 

5 komentarzy:

  1. Ojej... Piękna ta miniaturka. A zakończenie mistrzowskie. Draco w tej wersji jest najbardziej wiarygodny. No genialna praca. :)
    Pozdrawiam,
    L. ;*
    Zapraszam: http://dramione-invisible-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, jaka piękna miniaturka.
    Cudowna, naprawdę.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powinnam się raczej uczyć do jutrzejszego (dość poważnego) sprawdzianu z biologii... a w dupie to mam! Czy jest coś cokolwiek ważniejszego, niż moja Dominika wraz z nową miniaturką na blogu? Jeśli ktoś nie zna odpowiedzi, to... to jest idiotą. Dosłownie. Stęskniłam się za Tobą, i za twoją twórczością, wiesz? Jak zauważyłam nowy wpis, to serce biło mi jak oszalałe, aż cycki podskakiwały!
    O rety, plotę bez sensu... czuj się winna, bo to przez ciebie jestem taka podekscytowana. Jeszcze nigdy nie czytałam takiej miniaturki i od razu gratuluję ci pomysłu. Wręczam ci order jakiś-tam!
    Wiesz, że próbuję ułożyć jedno, sensowne zdanie? Nie wychodzi mi. Zaczynam ten akapit trzeci raz, bodajże. Do cholery jasnej! Ogarnij się, Magdalena! Ale jak tu być ogarniętym po przeczytaniu takiego dzieła? Tylko nieliczni potrafią... ah, wiem o czym powiem! O Draconie! Jest taki mądry, wspaniały i wyjątkowy... nie pogardziłabym takim na wyłączność ;-). Heh, która by nie pogardziła? Podejrzewam, że prawdziwa kobieta szarpnęła by go za krawat i do pokoju z nim! Ja i moja psychika... a wiesz, że ostatnio wymyśliłam fajną fabułę na opowiadanie? Zamykam Draco i Hermionę w izolatce, aż w końcu przekonują się, że są sobie przeznaczeni. TADAAAM.
    Dziękuję, dobranoc.
    Mam nadzieję, że nie zostawisz nas na długo :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki chaotyczny komentarz... zero składu, zero ładu. Zlitujcie się nade mną...

      Usuń
  4. O maj gat...
    Jeśli ktoś twierdził, że to ja mam talent, to chyba nie widział Twojej miniarurki.
    Dominiko, słonce, to najpiękniejsza rzecz jaką czytałam od czasu Twojej trzyczęściowej miniarury.
    Czytając tą miniaturę czułam się winna, bo miałam wrażenie, że Draco kieruje te słowa do mnie, że potrafię tylko przyjmować czyjąs pomoc, a nie dać nic w zamian. Jednak widziałam w niej również siebie,dlatego zrobiła na mnie takie wrażenie.
    Uwielbiam
    niezalogowana Nox

    OdpowiedzUsuń