Historia jednej korespodencji
„Be my friend”
Przyjaźń damsko-męska. Jedni mówią, że jej nie ma, inni nieopatrznie rozumieją, a jeszcze inni jej doświadczają.
10 kwiecień 2012
Przeczytałem Twoje opowiadanie i przyznam, że mi się
podobało. Jednak mam kilka uwag. Po pierwsze stylistyka, która w niektórych
momentach aż prosi się o poprawę. Znalazłem kilka kwiatuszków, których można by
było uniknąć. Poza tym przecinki i powtórzenia oraz nieliczne literówki.
Przepraszam, że się tego czepiam, ale tytuł redaktora naczelnego do czegoś
zobowiązuje. Jestem uczulony na tym punkcie. Tematyką wpisałaś się w mój gust,
dlatego postanowiłem to opowiadanie skomentować. Mam słabość do dobrze napisanych
erotyków, lub opowiadań ze scenami erotycznymi (tak wiem, zaskoczyłem Cię). Ale
który facet tego nie lubi? Tylko ja wyróżniam się tym, że mnie nie łatwo
zadowolić.
Twój tekst był interesujący, chociaż z chęcią rozszerzyłbym
go o kilka kwestii. Starasz się pisać mądrze i niebanalnie, czym mnie urzekłaś.
Mam już dosyć bogactwa językowego na poziomie jedenastolatki, ale tak jak
wcześniej wspomniałem, czasami zdania nie za bardzo miały sens. Końcówka
zaskoczyła mnie kompletnie. Chociaż przyznaję, że zabrakło mi trochę większego
ładunku emocjonalnego głównego bohatera. Ból po stracie jest niewyobrażalny, a
Ty posługujesz się ciekawymi porównaniami, więc mogłaś naprawdę stworzyć o
wiele bardziej emocjonalny przekaz. Jednak mimo to, należą Ci się wielkie
brawa. Nie spotkałem się jeszcze z dziewczyną, która dobrze napisałaby scenę
erotyczną, bez ozdobienia jej niekończącą się porcją różu i puchatości. Tobie
się to udało. Gratuluję.
16 kwiecień 2012
Nie chciałem wcześniej o tym wspominać, ale właśnie tak
myślałem, że ten tekst pisany był pod wpływem własnych doświadczeń.
Rzeczywiście przeżytych emocji nie można wyrazić słowami, jednak proszę
wiedz, że zostało to zrobione najlepiej, jak to tylko możliwe. Przepraszam za
to bezpośrednie przejście na "ty", jednak w sferze wirtualnej łatwiej
nam przekraczać bariery, które w rzeczywistości pokonywalibyśmy znacznie
dłużej. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem. Niestety limity w wielu wypadkach
nie pozwoliły rozwinąć skrzydeł, ale jednocześnie pozwalały przeczytać
opowiadanie do końca, bez zasypiania w połowie. Jestem ciekawy Twoich innych
opowiadań ze scenami erotycznymi, jeżeli takowe posiadasz. Jak od nich
zaczynałaś to powiem ci, że rzuciłaś się od razu na głęboką wodę. Trudną sztuką
jest opisać tak miłosne zbliżenia, by nie przekroczyć cienkiej granicy dobrego
smaku, a jednocześnie nie pozostawić czytelników z poczuciem niedosytu. Błędy
stylistyczne są bardzo trudne do uchwycenia, więc nie masz się czym martwić.
Rzadko spotykam się z tekstami napisanymi pod każdym względem prawie idealnie.
Na przyszłość radziłbym czytanie na głos. Pozwala to na szybsze wychwycenie
wszystkich logicznych nieścisłości i stylistycznych niedociągnięć. Pozdrawiam
bardzo serdecznie!
Draco
Ps. Bardzo miło mi poznać.
22 kwiecień 2012
Bądź dumna z tych doświadczeń. Wiem, że to brzmi
idiotycznie, przecież dążymy do szczęścia, a nie do smutku, ale każde negatywne
uczucie czegoś nas uczy. Wiem to po sobie, bo również mam na swoim koncie dwa
bardzo osobiste teksty.
No Ty przynajmniej pisałaś do działu informacji, ja od razu
wrzuciłem swoje opowiadanie. Do teraz nie wiem dlaczego. Taki impuls i
odskocznia od niskolotnych artykułów pisanych do gazety. Jednak wiem, że było
warto, chociażby dla kontaktu z takimi osobami, jak Ty. Nie wiem czy odbierasz
to tak samo, ale ja bardzo cenię sobie takie wiadomości, mimo że są od osób
zupełnie mi nieznanych. Chyba w tym tkwi cała magia. Tę kwestię można zawsze naprawić,
a nawet jeśli nie, to uczucie szczęścia z miłych słów i tak pozostanie. Taka egoistyczna
strona altruizmu.
Jeżeli opowiadanie konkursowe było Twoim pierwszym to bardzo
Ci gratuluję! Zachowaj te napisane scenki. Jestem pewny, że będziesz w stanie
stworzyć z nich coś jeszcze lepszego. Dla mnie pisanie też jest pasją, taką
formą samospełnienia. Jesteś twórcą świata. Dostajesz białą kartkę, a to jak ona
będzie wyglądać, gdy się wyspowiadasz zależy od ciebie i twojej wyobraźni.
Wiele lat temu tylko to utrzymywało mnie przy zdrowych zmysłach. Moja prywatna
myślodsiewnia. Z pewnością to słowo nie jest Ci znane, ale jestem pewny, że
domyślisz się jego znaczenia. Jeżeli już prawie się ujawniłem, zrobię to
wprost. Jestem czarodziejem. Dlatego Twoje wyznanie nie wywołało takiego
efektu, jakiego się spodziewałaś. I zakład, że znam się na czarach lepiej, niż
Twoi „magiczni” znajomi?
Draco
Ps. Wysyłaj mi listy przez tę sowę. Ma na imię Skierka i
jest o niebo szybszą alternatywą do działającej w ślimaczym tempie organizacji
pocztowej.
25 kwiecień 2012
Podziwiam, że studiujesz informatykę, ja jestem zupełnie
zielony w tej kwestii. Umiem obsługiwać worda, podstawowe strony w Internecie i
to mi wystarcza. Mugolska technologia to nie mój konik. To cud, że w ogóle, aż w
takim stopniu pokonałem awersję do tego typu rzeczy. Z resztą to zadziwiające. Ty
jesteś zadziwiająca. To chyba, że się tak wyrażę bardziej „męski” kierunek,
prawda? Ostatnio się śmiałem, że chyba nie mam odpowiedniego podejścia do
sprzętów elektronicznych. Daniel – informatyk, pracujący w naszym wydawnictwie,
kiedyś mi powiedział, że powinno się do nich ładnie mówić. Jak to ujął: „Jak ty
będziesz się do nich odnosił z czułością, to one ci się odwdzięczą”. Gdyby znał
moją przeszłość, z pewnością by tego nie powiedział.
Mnie wystarczy mój licencjat z dziennikarstwa i zaczynane od
października dwa cudowne lata magisterki z finansów i rachunkowości. Wymóg
szefostwa.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
28 kwiecień 2012
Co do moich powodów opuszczenia „magicznego” świata, wybacz,
ale zachowam je dla siebie. Nie jestem gotowy, by o tym mówić i nie wiem, czy
kiedykolwiek będę.
Tak, masz rację. Nie jestem dumny z mojej przyszłości, ale
nauczyłem się o niej zapominać, lub przedstawiać ją w lepszym świetle. Nieważne
jacy bohaterowie występują w opowiadaniu, ważne w jakiej scenerii. Dlatego
uważam teksty oparte na własnych doświadczeniach za cenne. Taki papierowy ślad
po bezużytecznej osobie Dracona.
Witaj w klubie, bo ja również jestem typem
"słuchacza", chociaż czasami lubię sobie pogadać, gdy mam z kim. Nie
wiem co mam w sobie, ale ludzie bardzo lubią mi się spowiadać. Jakbym był jakąś
pieprzoną księgą, w której oni zapisują swoje żale, oczyszczając się ze wspomnień.
Tak, jakbym swoich nie miał aż nadto. Nawet przez moment zastanawiałem się nad
studiami psychologicznymi, ale to był na szczęście tylko moment. Chyba bym
zwariował, jakbym miał wysłuchiwać kilka godzin na dobę czyichś problemów.
Wystarczy mi, że i tak funkcjonuję w tym zawodzie po godzinach.
Dobrze, że nie żałujesz wspomnień, to cudowny dar. Takie
nienamacalne zdjęcia, które wklejamy do naszego albumu życia. Czasu też nie
żałuj. To właśnie on ukształtował te wspomnienia. I nie, nie zabrzmiało ambiwalentnie.
Ja również nie lubię języka angielskiego, jako przedmiotu. Jeżeli chodzi znowu
o naszą mowę ojczystą, to bardzo lubię. Uważam, że mamy bardzo ładnie brzmiący
język, bogaty w słownictwo. Jeżeli masz dysleksję to życzę sobie, żeby każdy ją
miał. Nie wierzę. Ty bałaś się egzaminów językowych? Pięknie piszesz, tak
mądrze. Ja również jestem typem ścisłowca. Albo coś umiem, albo nie. Dlatego
też teraz wynikły te nieszczęsne finanse. To chyba jedyna rzecz, do jakiej się
nadaję. No może jeszcze to pisanie. Czasami zbyt dużo myślę, zbyt wiele
wspomnień do mnie wraca, zmuszając mnie do wykonania rachunku sumienia i wtedy
jedyną drogą ucieczki jest dla mnie pusta kartka papieru. Wiem, że ona przyjmie
ode mnie wszystko. Jak gąbka wchłania każde słowo, każdy grzech, każdy czyn,
obojętnie jak straszny i bolesny by był. Papier nie człowiek, wytrzyma
wszystko. Szkoda tylko, że nie może mi odpowiedzieć.
Co do twoich fragmentów, pisz! A jak będziesz miała gotowe
całe opowiadania, wyślij mi, jeżeli zechcesz. To będzie dla mnie wielka przyjemność
przeczytać kolejne Twoje dzieło. Uwielbiam czytać Twoje wiadomości. Wprawiają
mnie w dobry nastrój.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
PS. W załączeniu przesyłam moje opowiadanie tak, jak
prosiłaś.
30 kwiecień 2012
W jakim sensie nie moje? Pisząc każdy tekst wkładam serce.
Może tu jest mniej widoczne, ale w wielu fragmentach to też ja. A poza tym
tekst nie musi być ciągle „o Tobie”. Wykreowane historie są bardzo często
bardziej prawdziwe i wzruszające, niż niejedna autobiografia. Poza tym płaszczykiem
erotyzmu ukrywa się historia o ludzkich potrzebach, obawach, skrywanych w sercu
emocjach. O intymnym przekraczaniu granic. Wszedłem w tym tekście w sfery, do
których dostęp mają nieliczni. Naprawdę nie ma w tym serca? Ja tam odnajduję
nie tylko moje serce, ale także i duszę.
2 maj 2012
Trudno streścić siebie w kilku słowach. To niewykonalne.
Jesteśmy zbyt złożeni, no i muszę także dodać po lekturze ostatniego listu, że
podobni. Też jestem typem „nocnego łowcy”. Wtedy się uczę, czytam, piszę…
Nienawidzę za to poranków. Dla mnie wstawanie o ósmej to udręka. Już i tak
blada cera, wydaje się jeszcze bledsza z niewyspania i kończy się na tym, że chodzę po biurze jak
zombie.
Ja nie rysuję, bo nie umiem. Zatrzymałem się na etapie
ludzika z pięciu kresek i kółka, i nie przeszedłem na wyższy poziom. Cóż, można
powiedzieć, że śpiewam, jeżeli śpiewem nazwiesz wydzieranie się na całe gardło
pod prysznicem. Cieszę się, że mam swój własny dom, sąsiedzi w bloku już dawno
zadzwoniliby do psychiatryka.
Nie jestem tworem Twojej wyobraźni. Masz mnie za ducha?
Proszę cię… Aż taki blady nie jestem. A pod względem charakteru bliżej mi do
potwora z koszmaru, niż księcia z fantazji. Jakby mnie tak nagrać pod
prysznicem to nawet miałbym dowód na potwierdzenie tych słów.
Mam kota o imieniu Niunia. 50% lwa kanapowego i 50%
szarańczy. Wiecznie głodna i do tego tylko śpi. Do teraz zastanawiam się
dlaczego nie kupiłem sobie psa. Przecież dobrze znałem anegdotkę o różnicy
myśli:
Pies: „Głaszczą mnie, karmią, dbają o mnie… Chyba są
Bogami!”
Kot: „Głaszczą mnie, karmią, dbają o mnie… Chyba jestem bogiem”.
Tak więc mam persa, którego ubóstwiam i wychwalam na każdym
kroku, za każdy gest i miauknięcie, a który ma na mnie totalnie wyrąbane i
łaskawie przychodzi, kiedy ma na to ochotę. Chociaż z drugiej strony mogę sobie
beztrosko spacerować przez nocną panoramę miasta, gdzie mi się tylko żywnie
podoba i bez końca wpatrywać się w niebo jak urzeczony, bez plątającego się pod
nogami czworonoga, który patrzyłby tylko na mnie tym swoim spojrzeniem:
„Idziemy dalej, czy nie? Tyle jeszcze krzaczków do obsikania.”
Tak, wszystko jest zlepkiem negatywów i pozytywów.
Uwielbiam nocne spacery. Otulająca ciemność, śpiewająca
cisza, uspakajający wiatr. To jedyna forma samotności, która mnie nie zabija, a
buduje.
Kocham również muzykę. Ten stan, w którym liczy się tylko
niesamowity głos, który powoduje u mnie ciarki, wzrost ciśnienia, pocenie się
dłoni i sprawia, że pragnę tylko czuć. Ta melodia, która przenosi mnie do
innego świata, w którym moje demony nie potrafią mnie dosięgnąć, a ja w końcu
czuję się całkowicie bezpieczny. Szkoda, że to trwa tylko cztery minuty...
6 maj 2012
Czytasz mi w myślach, wiesz? Kocham Skierkę, ale nie po to
zostałem zmuszony do posiadania dwóch telefonów komórkowych, by teraz z nich
nie korzystać. Listy możemy sobie zostawić na dłuższe i trudniejsze wywody.
Jednak muszę Cię ostrzec. Ta książka, którą chcesz poznać,
może okazać się tragedią, a nie komedią romantyczną. Treść, którą z taką
niecierpliwością chcesz sobie przyswoić, przewracając kolejne strony, może
okazać się dla ciebie zbyt gorzka do przełknięcia.
Nie jestem przyjemną lekturą, Dominiko, pamiętaj o tym.
Napiszę do Ciebie na komórkę. Do usłyszenia!
25 czerwiec 2012
Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Ty zaufałaś mi po paru
wiadomościach wymienionych ze mną, a osoby które znam od kilku lat nigdy tego
nie zrobią. Wiesz, do teraz nie potrafię zrozumieć co ze mną jest nie tak.
Ludzie mi się zwierzają, spowiadają, ale gdy ja podchodzę bliżej, chcąc należeć
do ich świata, odchodzą. Był czas, że nie byłem sobą. Ciągle przywdziewałem
maskę pogardy i kpiny, by nie ujawnić swojej wewnętrznej natury. Teraz już
wiem, żeby móc spoglądać w lustro bez obrzydzenia, muszę być sobą. Ale i tak
smutek pozostał.
Życie Cię nie zabija, a uświadamia. Nic Cię nie zabije.
Osłabi tak, ale nie zabije. W przeciwnym razie rozmowa ze mną to dla Ciebie
samobójstwo.
Tak bardzo chciałbym przejąć na siebie ten balast ciążących
Ci wspomnień, ale jest to niemożliwe. Nie płacz, proszę. Tak sobie myślę, że to
on kiedyś zapłacze. Przyjdzie taki moment w jego życiu, że zrozumie, ale wtedy
będzie już za późno. Ciebie już nie będzie. Nie dla niego.
30 czerwiec 2012
Też tak myślałem. Że po prostu nie zasługują na moją
przyjaźń, na moje oddanie. Ale gdy to trwało sześć lat przestałem tak myśleć.
Bo czy to możliwe żeby nikt, kompletnie nikt nie chciał mnie tak naprawdę
poznać? Czasy szkolne całkowicie wymazałem z pamięci. Nie chcę ich pamiętać.
Tam nie miałem nikogo. Kilka osób, które musiałem dla zachowania twarzy nazywać
„przyjaciółmi”, a które najchętniej utopiłbym we wszystkich łzach, które pomimo
wielu okazji, nigdy nie wypłynęły spod moich powiek. Nie wiem jak sobie z tym
wszystkim poradziłem. Wszystko ciągnęło mnie w dół. Ciągle nowe, a jednak te
same problemy. W Hogwarcie źle, w domu jeszcze gorzej. Ale jakoś mi się udało.
Stałem się odporny na kolejne odejścia. Nastawiam się już na początku na
stratę. Stworzyłem naokoło siebie mur. Jestem otwarty na wszystkich, pomagam
im, ale po wszystkim uciekam do swojej fortecy, bo wiem co mnie czeka. Nie
potrafię zaufać. Wszyscy, którym zaufałem mnie zranili. Chyba mam już dość.
Wolę się nie angażować, z góry zakładając, że na końcu i tak zostanę sam.
Przepraszam, plotę bez sensu. Po prostu wszystkie te uczucia
wróciły na nowo.
5 lipiec 2012
Nie dam sobie odebrać przyszłości. Pójdę dalej, bo wiem, że
jestem w stanie. Ale boję się, że pójdę otoczony powłoką, skorupą, której nikt
nie będzie potrafił rozbić.
Silny, a jednak taki bezbronny. Otwarty, a jednak tak niedostępny. Bliski, a jednak tak odległy. Chcę komuś zaufać, ale nie wiem, czy jeszcze będę w stanie.
Silny, a jednak taki bezbronny. Otwarty, a jednak tak niedostępny. Bliski, a jednak tak odległy. Chcę komuś zaufać, ale nie wiem, czy jeszcze będę w stanie.
Podobno czepiam się szczegółów, chociaż bardzo często sam
ich nie zauważam. Niezły paradoks, prawda? Chociaż w tej kategorii na samym
szczycie mojej listy, znajduje się zupełnie coś innego – najgorsza, a zarazem
najbardziej pouczająca lekcja w moim życiu. Moment, w którym uświadomiono mi,
że ten, kto do tej pory był moim ideałem, wcale nim nie był, a to, w co święcie
wierzyłem i przyjmowałem jako ewangelię, jest jej zupełnym przeciwieństwem. To
był mój powód odejścia z „magicznego” świata. Tutaj mogłem zacząć wszystko od
nowa, nie bojąc się, że wszyscy będą patrzeć na mnie przez pryzmat moich
wcześniejszych czynów.
Nie wiem dlaczego Ci to mówię, ale jest w Tobie coś takiego,
przed czym każda cząstka mnie kapituluje, obnażając się całkowicie.
Ps. Dzisiaj byłaś cicha i zamyślona. Wiem, że jest coś, co
chciałaś mi powiedzieć, ale się bałaś. Zrób to, ja przed Tobą nie mam już
żadnych tajemnic.
16 lipiec 2012
Żałuję, że zapytałem. Mam nadzieję, że wiesz co robisz,
wracając do niego. Pozostaje mi życzyć Ci szczęścia, bo zasługujesz na nie jak
nikt inny, ale pozwolisz, że po raz ostatni odkryję przed Tobą swoją duszę.
Potrafię zrozumieć powody, dla których do niego wróciłaś.
Potrafię, choć sama tyle razy powtarzałaś, że to już ostatni raz, że teraz jego
kolej na cierpienie bez Ciebie. Jesteś hipokrytką, ale jak już napisałem
rozumiem to i nie mam do Ciebie żalu. Miłość zakłada nam klapki na
oczy, a na szyi zaciska złotą pętlę. Przez nią nie potrafimy dostrzec tego, co bez niej byłoby dla nas oczywiste.
Jednak nigdy nie zrozumiem powodów, dla
których zrywasz ze mną znajomość. Nie jestem głupi. Potrafię rozpoznać
pożegnanie w każdej formie, nawet tej najbardziej zakamuflowanej, a jestem
pewien, że Twój list nim był.
Byliśmy dla siebie oparciem, zapomnieniem i lekarstwem na
ślepotę i głuchotę świata. Patrzyliśmy w tym samym kierunku i dostrzegaliśmy
to, co dla innych już dawno stało się bezbarwne. Słyszeliśmy to, co dla innych
stało się już niedosłyszalne. I w końcu czuliśmy to, co dla innych stało się
nieodczuwalne.
Dlaczego więc, jak gdyby nigdy nic zamykasz oczy,
zatykasz uszy i zamykasz serce, jak reszta tych zagubionych do reszty
nieszczęśliwców, godząc się być kolejną ofiarą współczesności? Może to i
lepiej, że już nigdy się nie spotkamy, bo nie potrafiłbym patrzeć jak płomień,
który mnie zachwycił, tak po prostu się wypala. A te oczy, w których potrafiłem dostrzec swoje prawdziwe odbicie, stają się puste.
Miłość nie jest najlepszą odpowiedzią na wszystkie pytania,
jak wiele razy nam wmawiano. Nigdy nie oczekiwałem od Ciebie więcej, niż
przyjaźni. Nigdy. Z jednego prostego powodu - ja również tylko ją mogłem Ci
ofiarować. Ale Ty musiałaś podążyć za głosem tych pieprzonych ignorantów,
którzy nie uwierzyliby w istnienie przyjaźni damsko-męskiej, nawet jakby ich
kopnęła w te napięte od uprzedzeń dupy.
Chcę żebyś wiedziała, że się nie zamknę. Nauczyłaś mnie, że
warto dawać innym szansę i powoli, krok po kroku odkrywać przed innymi swoje
„ja”, ale wiem również, że będę musiał uodpornić się na nowy rodzaj odrzucenia.
Nie żałuję utraconej szansy, w końcu i tak już na początku byłem pogodzony z
porażką. Żałuję tylko utraconej nadziei. Ty byłaś moją nadzieją, Dominiko.Żegnam więc przyjaciółko, ocierając pierwszą i ostatnią łzę, która wypłynęła spod mych powiek. Uciekaj z księgą „Draco Malfoy”, którą tylko Ty przeczytałaś do końca.
Ojej... Piękna ta miniaturka. A zakończenie mistrzowskie. Draco w tej wersji jest najbardziej wiarygodny. No genialna praca. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
L. ;*
Zapraszam: http://dramione-invisible-love.blogspot.com/
Jejciu, jaka piękna miniaturka.
OdpowiedzUsuńCudowna, naprawdę.
M.
Powinnam się raczej uczyć do jutrzejszego (dość poważnego) sprawdzianu z biologii... a w dupie to mam! Czy jest coś cokolwiek ważniejszego, niż moja Dominika wraz z nową miniaturką na blogu? Jeśli ktoś nie zna odpowiedzi, to... to jest idiotą. Dosłownie. Stęskniłam się za Tobą, i za twoją twórczością, wiesz? Jak zauważyłam nowy wpis, to serce biło mi jak oszalałe, aż cycki podskakiwały!
OdpowiedzUsuńO rety, plotę bez sensu... czuj się winna, bo to przez ciebie jestem taka podekscytowana. Jeszcze nigdy nie czytałam takiej miniaturki i od razu gratuluję ci pomysłu. Wręczam ci order jakiś-tam!
Wiesz, że próbuję ułożyć jedno, sensowne zdanie? Nie wychodzi mi. Zaczynam ten akapit trzeci raz, bodajże. Do cholery jasnej! Ogarnij się, Magdalena! Ale jak tu być ogarniętym po przeczytaniu takiego dzieła? Tylko nieliczni potrafią... ah, wiem o czym powiem! O Draconie! Jest taki mądry, wspaniały i wyjątkowy... nie pogardziłabym takim na wyłączność ;-). Heh, która by nie pogardziła? Podejrzewam, że prawdziwa kobieta szarpnęła by go za krawat i do pokoju z nim! Ja i moja psychika... a wiesz, że ostatnio wymyśliłam fajną fabułę na opowiadanie? Zamykam Draco i Hermionę w izolatce, aż w końcu przekonują się, że są sobie przeznaczeni. TADAAAM.
Dziękuję, dobranoc.
Mam nadzieję, że nie zostawisz nas na długo :**
Jaki chaotyczny komentarz... zero składu, zero ładu. Zlitujcie się nade mną...
UsuńO maj gat...
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś twierdził, że to ja mam talent, to chyba nie widział Twojej miniarurki.
Dominiko, słonce, to najpiękniejsza rzecz jaką czytałam od czasu Twojej trzyczęściowej miniarury.
Czytając tą miniaturę czułam się winna, bo miałam wrażenie, że Draco kieruje te słowa do mnie, że potrafię tylko przyjmować czyjąs pomoc, a nie dać nic w zamian. Jednak widziałam w niej również siebie,dlatego zrobiła na mnie takie wrażenie.
Uwielbiam
niezalogowana Nox