Witam serdecznie!
Zgodnie z obietnicą wrzucam cześć drugą. Ostatnia, trzecia
cześć ukaże się w piątek. Postaram się aby również nastąpiło to w godzinach
poranno-popołudniowych.
W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować komuś, kto w
bardzo dużym stopniu przyczynił się do powstania tej części. Tekst, zaznaczony kolorem pomarańczowym nie jest napisany
przeze mnie, ale przez Marka. Tak, dobrze czytacie przez chłopaka. Nigdy nie
spotkałam się z tak emocjonalnymi opisami, tym bardziej w wykonaniu faceta.
Wszelkie zachwyty nad tymi zaznaczonymi kolorem opisami proszę kierować pod jego adres.
Ja dziękuję ci ślicznie, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem
i pozwoliłeś wykorzystać mi twoje fragmenty do miniaturki. Dziękuję. Ale nie
tylko za to. Dziękuję, przede wszystkim, że jesteś. Dedykacja oczywiście jest
dla ciebie.
Życzę wszystkim przyjemnej lektury!
Nie krytykuj masturbacji! To seks z kimś, kogo się kocha!
Tej nocy prawie wcale nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle
przewijały mi się słowa napisane przez nowo poznanego blondyna, tworząc
niezapomniany obraz jego idealnego ciała. Dlaczego tak przejmowałam się jakimś
nieznajomym mężczyzną? Cóż, pomyślmy… Te
przenikliwe jasnoniebieskie tęczówki, to przepełnione erotyzmem spojrzenie, te
złociste blond włosy, ta męska, wyrzeźbiona sylwetka… - szeptała moja podświadomość,
a ja czułam jak w podbrzuszu rodzi się niezaspokojone napięcie seksualne. Stop!
Przecież to ten sam irytujący facet, który śmiał mnie nazwać nerwową,
niecierpliwą, dumną panią redaktor! Kto tu jest dumny i zadufany w sobie, ja
się pytam?! W dodatku ja go wcale nie znam! To mógł być zwykły oszust. Stary,
sfrustrowany desperat, podszywający się pod przystojnego 26 latka. Tylko
dlaczego, do jasnej cholery, ciągle nie mogłam pozbyć się wrażenia, że on jest
ze mną zupełnie szczery? Zaczynałam mu ufać, a to nie był najlepszy znak. Musiałam
coś z tym zrobić. Miałam dwa wyjścia.
Albo wykasować go z listy kontaktów na gg, usunąć wszystkie
nasze rozmowy (no, może zostawiając jedynie opis jego wyglądu… Nie, nie! Opanuj
się dziewczyno!) oraz wymazać całkowicie jego irytującą osobę ze swojej
pamięci.
Tak, to brzmiało odpowiedzialnie i było zgodne z głosem
rozsądku.
Albo brnąć dalej w tę znajomość, poznać go lepiej i próbując
dowiedzieć się o nim jak najwięcej, wystawić na sam koniec wotum zaufania, bądź
wotum niepewności.
To z pewnością brzmiało mniej zdroworozsądkowo, tym
bardziej, że trudno byłoby mi pozostać obiektywną i ocena końcowa była dla mnie
oczywista już w tym momencie, ale zważając na moje nieustające i co gorsza
narastające doznania w dole brzucha, moja ostateczna decyzja mogła być tylko
jedna.
Próbując nie myśleć o swoich uciążliwych, seksualnych
wariacjach posiliłam się śniadaniem w samo południe, po czym przeniosłam się do
swojego zacisznego kąciku komputerowego, by wprowadzić w życie podjętą
wcześniej decyzję. Włączyłam komputer i ponownie zalogowałam się na internetowy
komunikator. Co prawda nie umawialiśmy się na konkretną godzinę naszej rozmowy,
ale miałam cichą nadzieję, że będzie już tam na mnie czekała jego wiadomość.
Nie myliłam się. Zaraz po zalogowaniu, w prawym dolnym rogu wyświetliła mi się
mała ramka, w którą od razu kliknęłam. Na monitorze pojawiły się te same słowa,
co wcześniej.
Witaj. Czekałem.
Spojrzałam na godzinę wysłania – 10:30. Przeniosłam wzrok na
zegar wiszący na przeciwległej ścianie pokoju – 12:20. Cholera! Nie mogłam wcześniej zwlec się z tego łóżka? Teraz już za
późno. Jednak moje szczęście najwyraźniej bardzo się za mną stęskniło, bo przy
jego profilu słoneczko zmieniło barwę z czerwonej na żółtą. Tak!
Cześć. Już jestem.
Napisałam, mając nadzieję na jego szybką odpowiedź.
Jesteś mi winna
przeprosiny. W nocy nawiedzały mnie bardzo ciekawe wizje z tobą w roli głównej.
Hah! Czyli nie ja
jedna nie zmrużyłam oka. Nie mogłam jednak pokazać jakie wrażenie wywarła
na mnie ta informacja, więc napisałam:
To raczej ty jesteś
mi winny podziękowania. To z pewnością była dla ciebie niezapomniana noc. Może
opiszesz mi swoje przeżycia?
Stajemy się wygadani.
Czyżbyś czuła niedosyt po naszych ostatnich rozmowach?
Powiedzmy, że
ciekawość zżera mnie od środka.
Dobrze, ale to może
chwilę potrwać, więc proponuję ci w tym czasie zaparzyć sobie herbaty.
Oczywiście się zgodziłam i podekscytowana ruszyłam do
kuchni, nie mogąc się doczekać przeczytania jego wiadomości. Wiedziałam, że
mnie nie zawiedzie. Jego ostatni opis był jedynie przedsmakiem przed czekającą
ucztą. Lekką przystawką, przed podaniem sycącego dania dnia.
Gdy załączyłam czajnik i odwróciłam się z zamiarem
sięgnięcia do szafki po herbatę, mój wzrok padł na czerwone, krągłe pomidory,
leżące w misce na lodówce. Oczami wyobraźni już widziałam stalowe ostrze
wbijające się w miękką, ciepłą esencję oparzonego pomidora, chcące dostać się
do jego słodkiego wnętrza. Czerwone soki spływające po srebrnej powierzchni,
wraz z soczystym miąższem, hipnotyzujące intensywnością swojej barwy i aromatu…
Nie! Stop! Co się ze mną dzieje?
Przez tego seksownego czarusia staję się jakąś niewyżytą nimfomanką. Czy ja powiedziałam seksownego? Cholera!
Jest ze mną gorzej, niż myślałam. Nawet warzywa kojarzą mi się tylko z jednym.
Chociaż jakby on wycisnął na mój brzuch czerwony miąższ, a potem go zlizał
swoim wilgotnym, zwinnym językiem… Nie,
nie, nie!!! Opanuj się! Nie jesteś jakimś sex chefem, tylko porządną, ułożoną
redaktor naczelną! Tak, tego się trzymajmy. Wrzuciłam torebkę herbaty do
kubka, zalewając ją przegotowaną wodą. Odczekałam trzy minuty i czubatą
łyżeczką wyciągnęłam ją, wrzucając do kosza. Nasypałam dwie pełne łyżeczki
cukru, pomieszałam i złapałam za uszko, kierując się do mojego gabinetu.
Usiadłam wygodnie w fotelu, upijając łyk mojego ulubionego napoju, spoglądając
na właśnie co wyświetloną wiadomość.
Pfu!
Dopiero co wypita ciecz rozprysła się malowniczo na ekranie
komputera, a jej resztki spływały mi po brodzie, skapując na biurko. Jasna cholera, oplułam monitor!
Chusteczką przetarłam szybko ekran, wciąż oniemiała wpatrując się w wyświetlony
tekst, chłonąc każde napisane słowo.
Przeciągłe spojrzenie połączyło ich umysły
w jedności celu i pragnień. Dusząca cisza napierająca z każdej strony przypominała
atmosferę na kształt tej, następującej przed wystrzałem z broni palnej.
Namacalny bezdźwięk, przenikliwy bardziej niż cała kakofonia świata. Usta
spragnione ust, ciało spragnione ciała, drżące z niecierpliwości pożądania.
Całą mimiczną scenę przerwała ona, przygryzając wargi, naciskając tym samym spust
broni łaknienia. Wystrzał namiętności przeszywający każdą komórkę ciała odbijał
się jeszcze echem od ścian, kiedy ruszył ku niej, nie oglądając się za siebie. Z
zadziwiającą szybkością, pchnął ją ku ścianie frontowej przygważdżając ją do
niej, nie dając nawet milimetra swobody. Rozstawił ręce, które spragnione
dotarły do upragnionego frontu. Jedna z nich, mijając jej głowę o cal, spoczęła
na ścianie, napierając na nią boleśnie. Druga bezwiednie powędrowała w okolicę jej
pasa, drżąc z niecierpliwości. Nie czekając na jej reakcję przycisnął ją
jeszcze bardziej do siebie, nie pozostawiając miedzy nimi ani centymetra
odstępu. W tym samym momencie, nie dając sobie czasu na złapanie oddechu,
zatopił się w jej wargach w porywczym pocałunku, zabierając jej resztki tchu i
wysysając każdorazowo ostatki życiodajnego powietrza. Lewa noga, znalazłszy się
miedzy jej udami, rozchylała je w gorejącej pantomimie emocji, ocierając się coraz
mocniej o jej łono, wilgotniejsze z każdą sekundą. Gra świateł rozpalonych
świec, cichy chichot płomieni, drwiących z prostoty ludzkiej gorączki
pożądania, w zazdrości ciskających ostrzegawcze, pojedyncze promienie
rozpalonej łuny światła w mroczne zakamarki pomieszczenia. Bezcelowo błądząca
dłoń powędrowała ostatecznie do rozporka jego czarnych jeansów, rozpinając go
subtelnie, odpiąwszy moment wcześniej jedyny guzik, znajdujący się odrobinę
wyżej. Poczuł jak ona zaczyna zatapiać się w powolnym, przemijającym przedstawieniu
żądzy, bezwładnie staczając się po ścianie, kiedy jej kolana nie były już w
stanie dłużej się opierać. Odchylił się w tył, odwracając się na pięcie i jednym
pchnięciem zwalił wszystko, co do tej pory znajdowało się na stole. Ciężki tępy
łoskot rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając setką dźwięków trudnych do
przypisania czemukolwiek. Odwrócił się ponownie w jej stronę i chwyciwszy ją za
przeguby, cisnął na dopiero co wyczyszczony blat stołu.
W tym momencie się
obudziłem. Wystarczająco zwizualizowane?
Kolejną minutę polerowałam to samo miejsce na monitorze,
wpatrując się w niego z uchylonymi ustami. Nie zwróciłam uwagi na wyraźne
odniesienie do moich wcześniejszych słów w jego ostatnim pytaniu. Reszta tekstu
zbyt skutecznie odciągała od tego moją uwagę. Jeżeli wcześniejszy opis
spowodował znaczne podwyższenie temperatury mojego ciała, to ten wywołał w nim
istną gorączkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, omamiona poetycką
erotycznością, zawartą w każdym słowie. Nigdy jeszcze nie przeczytałam tak przepięknie
wyrażonych uczuć. Jego porównania wprawiały mnie w przedziwny trans, a ich
przesłanie rozbudzało jednocześnie wszystkie moje zmysły. Opadłam na oparcie
fotela, próbując opanować emocje. Gdy spojrzałam ponownie na ekran, w okienku
widniały słowa:
Wiem, że przyjemność
musi trwać, ale mogłabyś mnie chociaż włączyć w ten proces. Chętnie poczytam
jak zaspokajasz własne pożądanie wywołane moim opisem.
Po moim trupie!
Nigdy nie dam mu tej satysfakcji! Jego słowa nie zmuszą mnie nawet do tego, by
chociaż pomyśleć o masturbacji, a co dopiero, by się do niej posunąć.
Chyba masz zbyt
wygórowane mniemanie o własnych możliwościach. Nawet przez myśl mi nie
przeszło, że twoje teksty mogłyby mnie doprowadzić do spełnienia. Zapamiętaj to
sobie!
Napisałam, czując gotującą się we mnie wściekłość, omijając
prawdę szerokim łukiem i machając jej na pożegnanie.
To brzmi jak
wyzwanie.
I niech nim będzie!
A więc dobrze.
Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Ponowna próba sił o 22.
Pasuje?
Oczywiście, że pasuje!
Już ja ci pokaże, że ze mną się nie zadziera!
Tak, będę o 22.
A więc, do zobaczenia
księżniczko.
Ty zakichany palancie!
Nie jestem twoją księżniczką! Poza tym, nie zaczyna się zdania od „a więc”.
Moja wściekłość sięgnęła górnych rejestrów furii. Zamknęłam laptop, nie siląc
się nawet na słowo pożegnania. Już on mnie popamięta! Arrogant!
***
Cały dzień minął mi wyjątkowo szybko. Chcąc rozładować
emocje, które skumulowały się we mnie po rozmowie z tym księciem w papierowej
koronie na ośle, zamiast rumaka, napisałam zaległy artykuł o centaurach i o
godzinie dwudziestej postanowiłam zażyć trochę rozrywki, więc włączyłam
mugolską telewizję. Jednocześnie uruchomiłam też laptop, logując się na gg.
Może Harry lub Ron się do mnie odezwą? Na jednym z programów zaczynał się
właśnie film - „Joe Black”. Niech będzie
– pomyślałam, rozsiadając się wygodnie w fotelu.
***
W wypełnionym do tej pory przerażającą ciszą pokoju rozległ
się dźwięk przychodzącej wiadomości. Skierowałam swoje opuchnięte od płaczu
oczy w stronę monitora i machinalnie kliknęłam na małą ramkę w prawym dolnym
rogu.
Gotowa na dalszą
część naszej erotycznej potyczki?
Nie. Na nic nie byłam gotowa. Z łzami spływającymi po
policzkach zatraciłam się w mrocznym dance macabre, zastanawiając się nad
kruchością ludzkiego istnienia. Ten film uzmysłowił mi, że śmierć spotka
każdego z nas, bez względu na wyznawaną religię, czy status społeczny. Jedyna
pewna rzecz na tym świecie. Ale czy jestem na to gotowa? Przerażała mnie wizja,
że w każdej chwili mogłoby mnie nie być. Co wtedy się stanie? Czy będę coś
czuła? Czy dalej będę istniała? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić i to
wypełniało mnie niewyobrażalnym strachem, totalnie paraliżując. Najbardziej boimy się tego, czego nie
potrafimy zdefiniować...
Co się stało? Wiem,
że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi.
Jego pieprzony szósty zmysł!
Chcesz wiedzieć co
się stało? Siedzę na fotelu cała zapłakana, bojąc się śmierci. Tak, dobrze
widzisz. Boję się śmierci. Film Joe Black uświadomił mi najbardziej oczywistą
rzecz na świecie, o której każdy wie, ale o której każdy boi się rozmawiać.
I co, zadowolony?
Teraz możesz mnie dobić swoją kolejną ironiczną ripostą.
Przepraszam, jeżeli
uraziłem cię jakimkolwiek swoim słowem. Nigdy nie chciałem cię zranić.
Proszę, nie bój się.
Czy William Parish się bał?
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Było mi strasznie głupio,
że tak impulsywnie zareagowałam. Nigdy nie odebrałam jego wypowiedzi jako
raniących, wręcz przeciwnie. Dzięki niemu w końcu oderwałam się od tej
zabijającej mnie od środka monotonii.
„Czy William Parish
się bał?” A więc znał ten film. Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że
chcę się przed nim otworzyć. Miałam niewytłumaczalną pewność, że on mnie
zrozumie.
To nie takie proste. Nagle
uświadomiłam sobie, że jutro mogę się już nie obudzić i wiem, że nie jestem na
to gotowa.
Żyj tak, jakby ten
dzień był twoim ostatnim. Nie będziesz się bać, jeżeli będziesz miała
świadomość, że wykonałaś swój plan w 100%. Jeżeli nie pozostawisz za sobą niezałatwionych
spraw. Jeżeli nie będziesz żałować w swoim życiu żadnej chwili. Ty żałujesz?
Dobre pytanie. Przypomniałam sobie wszystkie dobre i złe
chwile, minione podczas 26-letniej przygody, którą miałam już za sobą. Zebrałam
już spory bagaż doświadczeń, ale czy znalazłyby się w nim sytuacje, które
chciałabym wymazać z pamięci?
Nie.
To dobrze. I tak masz
żyć dalej, w pełni ciesząc się z trwających wakacji. Mimo iż nie zawsze będzie
idealnie, ty będziesz zbierać nowe wspomnienia, które pozostaną z tobą na
zawsze. Piękne zdjęcia, które będziesz kolekcjonować w albumie życia, do
chwili, gdy się cały zapełni. A gdy to się stanie będziesz spokojna i gotowa.
Już jestem –
pomyślałam, ścierając ostatnią płynącą łzę. Każde jego słowo wywiewało cząstkę
niepewności i strachu, tkwiącą we mnie, napawając mnie tylko optymizmem. Nie
spodziewałam się po nim takiej wrażliwości i dojrzałości. Jak ty to robisz? Z resztą nieważne.
Dziękuję ci.
Za co?
Za to, że jesteś.
Mogę zadać ci
pytanie?
Oczywiście.
Będziesz moim Joe
Blackiem?
Nie.
Zamarłam. Dziwny ucisk w klatce piersiowej uniemożliwił mi
normalne oddychanie. Nie rób mi tego,
proszę.
To niemożliwe. Nie
mogę być twoim Joe Blackiem, będąc twoim Księciem Ciemności.
Zamknęłam oczy, wypuszczając powoli powietrze. Uśmiechnęłam
się delikatnie, podnosząc wzrok na wyświetlone słowa.
Nawet nie wiesz, jak
bardzo chciałbym cię teraz przytulić.
Więc to zrób.
Potrzebowałam jego obecności. Zapewnienia, że jest ze mną,
chociażby na tę krótką chwilę. Po dwóch minutach, które mi wydawały się
wiecznością, w okienku zobaczyłam jego wiadomość.
Stali jedno przy drugim. Ramie w ramię,
delikatnie ocierając się o siebie. Wydawać by się mogło, że spoglądają na
niesamowitą, delikatnie majaczącą panoramę miasta, teraz, w zapadającym zmroku,
rozświetlaną przez tysiące latarni. Widok ten zapierał dech w piersiach, ale
dla nich nie było to nic szczególnego. Życie za szybą biegło swoim torem,
gnając przed siebie jak oszalałe, ale w tym pomieszczeniu czas się zatrzymał. Dla
nich. W jednej, tak drogocennej chwili, zniknęły wszystkie troski, zmartwienia
i cały ten denerwujący zgiełk świata zewnętrznego. Czuli, że są tam tylko dla
siebie. Stojąc obok niej od jakiegoś czasu, nie potrafił wydusić z siebie ani
słowa. Nie miało to jednak znaczenia. Słowa były zbędne. Był szczęśliwy, że
mógł na nią patrzeć. Chłonął każdy najmniejszy szczegół jej twarzy,
zapamiętując każde drżenie mięśni. Chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci,
bojąc się, że może za chwilę zniknąć, zostawiając go samego, a wiedział, że bez
jej widoku nie byłby w stanie przeżyć nawet sekundy.
Przeczytawszy ostatnie słowo ponownie poczułam jak łzy
zbierały się pod moimi powiekami, które z trudem powstrzymywały je przed
wypłynięciem. Mrugając kilka razy, nachyliłam się nad klawiaturą, zaczynając
pisać najbardziej intymny tekst w moim życiu.
Tak bardzo chciała, żeby w końcu jej
dotknął, przytulił. Czuła jak kolana jej miękną, a ona z trudem powstrzymuje
się przed upadkiem. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a i tak już gęsta
atmosfera zdawała się być teraz nie do wytrzymania. To, co wtedy zobaczyła w
jego oczach, nie sposób było wyrazić słowami. Jego głębokie spojrzenie zdawało
się ciskać iskry, wraz z wydobywającym się żarem, który mógłby, równie
skutecznie co latarnie, rozświetlić całe miasto. Było w tym coś niesamowicie
pociągającego, wręcz hipnotyzującego.
To uczucie, które w nim eksplodowało,
patrząc w jej przepiękne, orzechowe oczy wzięło w końcu górę nad zdrowym
rozsądkiem. Było to pożądanie. Niezwykły pociąg w stosunku do kobiety.
Rozrywający, gorejący w piersiach, zawadniający umysł i ciało afekt. W jednej
chwili tak jak stali, złączyli się razem, przylegając do siebie ciałami w
szaleństwie emocji, jakie ich ogarnęły.
Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczyła na
niego niczym dzika kotka, splątawszy swoje nogi na jego plecach, obejmując go
udami w pasie.
Nie potrafiąc się już dłużej kontrolować,
przygwoździł ją z impetem do ściany, starając się przemierzyć każdy,
najmniejszy cal jej rozpalonego ciała swoimi rękoma. Kiedy, jak już mu się
wydawało, zdołał tego dokonać, odchylił się nieznacznie.
Ona wciąż oparta o ścianę wołała o pomstę
do nieba, że śmie przerywać w takim momencie. Wszystko zostało zapomniane,
kiedy wyszło na jaw, że zrobił to tylko po to, aby w bezprecedensowy, a nawet
spektakularny sposób zedrzeć z niej ubranie. Kiedy została na niej sama
bielizna, kiedy do jego świadomości dotarł obraz wysoko wykrojonych stringów,
ogarnęła go zimna furia. Zerwał z niej resztki garderoby, odwracając ją do
siebie tyłem. Jeszcze raz docisnął ją do ściany, mocniej, niż by sobie tego
życzyła, zdecydowanym ruchem nogi, rozdzielając jej uda. Chwyciwszy jej ręce
zaciągnął je na plecy, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była już
niezwykle mokra.
Z niemal zwierzęcym instynktem wszedł w nią
gładko. Jej jęki nosiły się po pokoju, wracając do nich, odbiwszy się od ścian.
Nie potrafił nad sobą zapanować. Wchodził w nią za każdym razem coraz głębiej,
czując jak zaczyna niesfornie dygotać na całym ciele. Chwyciwszy za jej
opadające włosy, odciągnął jej głowę do tyłu, odsłaniając delikatnie
zarumienioną szyję. Nie namyślając się długo, w przypływie dzikości zatopił w
niej swoje zęby niczym rozwścieczone zwierze, pragnące rozszarpać w furii swoją
ofiarę.
Jęknęła jeszcze głośniej, odpływając w
ekstazie. Jej ciało spowite, w trudnej do opisania, rozkoszy, wyrwało się spod
rozkazów swojej właścicielki. Poczuł jak delikatnie zaczyna osuwać się na
podłogę. Schwyciwszy ją w ostatnim momencie, przygarnął do siebie, wtuliwszy
się w nią najmocniej jak tylko potrafił. Czuł jak ogromne uniesienie i emocje z
nim związane, delikatnie, z każdą chwilą coraz bardziej opadają, by w końcu
całkowicie zaniknąć...
Nie potrafiłam się opanować. Każdym słowem próbowałam zabrać
część tego paraliżującego pożądania, które zamiast całkowicie odpłynąć,
zwiększało się z każdą kolejną linijką tekstu. Moja dłoń powędrowała w
bezwarunkowym odruchu do miejsca, w którym teraz była tak bardzo potrzebna. Gdy
przesuwałam nią po brzuchu, przed moimi oczyma pojawiły się jego słowa: Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja
samokontrola. Nie mogłam pozbyć się palącej obawy, że wszystkie jego słowa
są tylko nic nieznaczącymi pionkami w słownej, erotycznej potyczce. Słysząc
znajomy dźwięk, przeniosłam spojrzenie na monitor.
Wiesz, okazałem się
słaby. Onanizuję się jak oszalały, wyobrażając sobie, że robię to z tobą.
Pieprzyć samokontrolę!
Odganiając wszystkie myśli, pozwoliłam swojej dłoni dotrzeć do pożądanego
miejsca erotycznych rozkoszy.
***
Pięć minut później, oddychając szybko, wciąż przeżywając
niedawno miniony orgazm, drżącymi palcami napisałam:
Przegrałam. Możesz
być z siebie dumny.
Nie. Nikt z nas nie
przegrał. Przykro mi, że tak sądzisz. Dla mnie, oboje zwyciężyliśmy.
Cholera. On nie przestanie mnie zaskakiwać.
Dla mnie jest to
porażka, bo jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty,
samymi słowami. Jednak jak tak ma smakować przegrana, nazywaj mnie straconą.
Wystarczy mi
określenie „księżniczka”.
Pisząc pierwszy
fragment miałem zamiar zaserwować ci najbardziej zmysłowe, a jednocześnie
najbardziej delikatne pieszczoty, na jakie tylko byłoby mnie stać, ale czytając
twój opis, nie mogłem się powstrzymać. Moja samokontrola poszła się kochać,
jęcząc głośno, zagłuszając moje własne krzyki.
Nie mogłam dłużej się powstrzymywać i wybuchnęłam głośnym
śmiechem. Jego określenia nigdy mi się nie znudzą. Nie chciałam być gorsza.
Nic straconego.
Chętnie stanę się obiektem twoich miłosnych eksperymentów, tym bardziej, że
moje pożądanie złapało właśnie pociąg powrotny do domu.
Zrobię to z
przyjemnością, pod jednym warunkiem.
Znowu? Czy on zawsze
musi wszystko komplikować?
Jakim?
Spotkasz się ze mną
jutro, w hotelu Corinthia o 19 wieczorem.
Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć, że
zrealizuje się moje niewypowiedziane życzenie. Pragnęłam bezpośredniego
spotkania z nim od chwili, w której poznałam jego wrażliwą stronę, dzięki
filmowi „Joe Black”. Nie zastanawiając się długo napisałam:
Zgadzam się.
A więc jesteśmy
umówieni. To teraz przechodzimy do wersji soft.
Całe moje ciało napięło się, czekając na jego kolejny ruch.
Wiedziałam, że to on musi go wykonać. Z resztą nie miałam nic przeciwko,
chciałam mu się oddać. Byłam tylko jego.
Zbliżam się do ciebie powoli, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy.
Kładę dłonie na twojej talii, czując jak pod wpływem mojego dotyku
nieruchomiejesz. Przysuwam nimi niespiesznie po całym twoim ciele, odganiając
całe niepotrzebne napięcie. Biorę cię na ręce i zanoszę w stronę łóżka, na
którym delikatnie cię kładę. Zbliżam swoje usta do twoich, składając na nich
słodki pocałunek.
Zdziwiła mnie ta nagła zmiana narracji. Pchana
niekontrolowanym impulsem wystukałam tylko:
Dlaczego piszesz w
pierwszej osobie?
Bo chcę się kochać z
tobą, a nie z bezosobową dziewczyną.
Zabrakło mi oddechu. Tak bardzo go pragnęłam. Postanowiłam
dać mu tyle rozkoszy, ile tylko będę potrafiła. Chciałam, by mnie nigdy nie
zapomniał.
Oddaję pocałunek z całą skrywaną namiętnością. Przybliżam cię do siebie
jeszcze bardziej, jedną dłoń wplatając w twoje włosy, a drugą błądząc po twoich
plecach. W końcu odrywam się od twoich warg, przenosząc swoje ręce na twoją
klatkę piersiową, odpinając wszystkie guziki przy twojej koszuli, zsuwając ją z
ramion.
Jesteś moja.
Jednym szarpnięciem pozbywam się zwiewnej koszulki, niecierpliwymi
palcami odpinając niepotrzebny stanik. Przysysam się do twojej piersi, drugą
pieszcząc dłonią. Schodzę pocałunkami niżej, jednocześnie odpinając jedyny
guzik przy twoich jeansach. Ściągam je jednym ruchem, rzucając je na ziemię.
Schylam się niżej, całując twoją kobiecość przez materiał majtek, zsuwając je
delikatnie w dół.
Lubisz czekoladę?
Zszokowana tym pytaniem, wpatrywałam się w ekran.
Tak, lubię. Dlaczego
pytasz?
Zaraz zobaczysz
księżniczko.
Ciekawość zżerała mnie od środka. Nie musiałam długo czekać
na jego reakcję.
Wyczarowując jednym skinieniem różdżki kostkę czekolady, zbliżam ją do
moich ust, oblizując jej czubek. Kieruję ją na twoją szyję, przesuwając nią po
twojej delikatnej skórze w stronę dekoltu, zostawiając brązowy ślad. Wyznaczoną
w ten sposób ścieżką, podążam swoim językiem, rozkoszując się każdą twoją
reakcją.
Ten sam zabieg powtarzam na twoim brzuchu i wewnętrznej stronie ud,
skutecznie omijając twoje najwrażliwsze miejsce.
Przestań!
Chcesz, żebym
przestał?
Tak, to znaczy nie!
Cholera! Ja też chcę cię całować.
Byłam sfrustrowana. Tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć
za jego słowa, sprawić mu jak największa przyjemność, a on doprowadzał mnie do
białej furii każdym swoim kolejnym słowem.
Księżniczko, pozwól
mi się kochać. Nawet nie wiesz, jaką sprawia mi przyjemność myśl, że jutro będę
mógł cię dotknąć w rzeczywistości.
Cholera! Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej zsunęłam
dłoń między uda, spijając każde jego słowo, pojawiające się na szklanym
ekranie.
Zachwycony twoimi reakcjami, trzymając między palcami pozostałości po
słodkim przysmaku, wsuwam je w twoje wnętrze, upajając się jego gorącem.
Zaczynam nimi poruszać, z każdą sekunda zwiększając tempo, nie spuszczając
wzroku z twojej twarzy. Twoje iskrzące, czekoladowe tęczówki są dla mnie
otchłanią, w której zatapiam się bez reszty. Zaalarmowany twoimi okrzykami i
nagłym skurczem mięśni wokół moich palców, zagłębiam je w tobie do samego
końca, doprowadzając cię do upragnionego orgazmu. Wysuwam je powoli, kierując
je w stronę moich spragnionych ust. Językiem zlizuję resztkę słodkości
czekolady, połączonej z intensywnym smakiem twojego wnętrza. Jednak to mi nie
wystarcza. Spragniony twojej esencji palcami delikatnie odchylam płatki twojej
kobiecości, zagłębiając się w niej językiem. Jestem pewien, że nigdy nie
zapomnę cudownego smaku i oszałamiającej woni najpiękniejszego kwiatu, którym
mnie obdarowałaś.
Z lekturą ostatniego zdania wygięłam swoje ciało w łuk,
osiągając kolejny raz słodkie spełnienie. Wykończona opadłam na oparcie fotela,
próbując unormować oddech.
Mam nadzieję, że
udało mi się choć po części cię zadowolić. Obiecuję, że jutro poznasz szerszą
gamę moich możliwości. Rezerwacja w hotelu jest złożona na twoje nazwisko. Nie
mogę się doczekać naszego spotkania. Dobranoc księżniczko.
K.C.
Jeżeli to był tylko przedsmak tego, co mnie jutro czeka,
musiałam się nieźle wyspać, by wytrzymać choć do połowy jego miłosnych tortur. Chwila…
Czy on napisał, że rezerwacja jest złożona na moje nazwisko? Cholera! Kiedy on zdążył to zrobić? I kto mu
dał prawo posługiwania się moim nazwiskiem? A najgorsze było to, że nie
potrafiłam się na niego wkurzać. Tak bardzo chciałam go poznać…
Pospiesznie zamykając laptop, skierowałam się do łazienki,
biorąc letni prysznic. Przebrałam się w satynową koszulkę nocną, odkładając na
fotel komplet czerwonej, koronkowej bielizny. To będzie długa noc. – szepnęłam sama do siebie, kładąc się do
łóżka.
Już jutro świat wirtualnych rozkoszy wkroczy w rzeczywisty
wymiar.