wtorek, 8 października 2013

K.C. czyli wirtualny słownik uczuć - cześć II


Witam serdecznie!

Zgodnie z obietnicą wrzucam cześć drugą. Ostatnia, trzecia cześć ukaże się w piątek. Postaram się aby również nastąpiło to w godzinach poranno-popołudniowych.
W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować komuś, kto w bardzo dużym stopniu przyczynił się do powstania tej części. Tekst, zaznaczony kolorem pomarańczowym nie jest napisany przeze mnie, ale przez Marka. Tak, dobrze czytacie przez chłopaka. Nigdy nie spotkałam się z tak emocjonalnymi opisami, tym bardziej w wykonaniu faceta. Wszelkie zachwyty nad tymi zaznaczonymi kolorem opisami proszę kierować pod jego adres. 
Ja dziękuję ci ślicznie, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem i pozwoliłeś wykorzystać mi twoje fragmenty do miniaturki. Dziękuję. Ale nie tylko za to. Dziękuję, przede wszystkim, że jesteś. Dedykacja oczywiście jest dla ciebie.

Życzę wszystkim przyjemnej lektury!


Nie krytykuj masturbacji! To seks z kimś, kogo się kocha!




Tej nocy prawie wcale nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle przewijały mi się słowa napisane przez nowo poznanego blondyna, tworząc niezapomniany obraz jego idealnego ciała. Dlaczego tak przejmowałam się jakimś nieznajomym mężczyzną? Cóż, pomyślmy… Te przenikliwe jasnoniebieskie tęczówki, to przepełnione erotyzmem spojrzenie, te złociste blond włosy, ta męska, wyrzeźbiona sylwetka… - szeptała moja podświadomość, a ja czułam jak w podbrzuszu rodzi się niezaspokojone napięcie seksualne. Stop! Przecież to ten sam irytujący facet, który śmiał mnie nazwać nerwową, niecierpliwą, dumną panią redaktor! Kto tu jest dumny i zadufany w sobie, ja się pytam?! W dodatku ja go wcale nie znam! To mógł być zwykły oszust. Stary, sfrustrowany desperat, podszywający się pod przystojnego 26 latka. Tylko dlaczego, do jasnej cholery, ciągle nie mogłam pozbyć się wrażenia, że on jest ze mną zupełnie szczery? Zaczynałam mu ufać, a to nie był najlepszy znak. Musiałam coś z tym zrobić. Miałam dwa wyjścia.
Albo wykasować go z listy kontaktów na gg, usunąć wszystkie nasze rozmowy (no, może zostawiając jedynie opis jego wyglądu… Nie, nie! Opanuj się dziewczyno!) oraz wymazać całkowicie jego irytującą osobę ze swojej pamięci.
Tak, to brzmiało odpowiedzialnie i było zgodne z głosem rozsądku.
Albo brnąć dalej w tę znajomość, poznać go lepiej i próbując dowiedzieć się o nim jak najwięcej, wystawić na sam koniec wotum zaufania, bądź wotum niepewności.
To z pewnością brzmiało mniej zdroworozsądkowo, tym bardziej, że trudno byłoby mi pozostać obiektywną i ocena końcowa była dla mnie oczywista już w tym momencie, ale zważając na moje nieustające i co gorsza narastające doznania w dole brzucha, moja ostateczna decyzja mogła być tylko jedna.
Próbując nie myśleć o swoich uciążliwych, seksualnych wariacjach posiliłam się śniadaniem w samo południe, po czym przeniosłam się do swojego zacisznego kąciku komputerowego, by wprowadzić w życie podjętą wcześniej decyzję. Włączyłam komputer i ponownie zalogowałam się na internetowy komunikator. Co prawda nie umawialiśmy się na konkretną godzinę naszej rozmowy, ale miałam cichą nadzieję, że będzie już tam na mnie czekała jego wiadomość. Nie myliłam się. Zaraz po zalogowaniu, w prawym dolnym rogu wyświetliła mi się mała ramka, w którą od razu kliknęłam. Na monitorze pojawiły się te same słowa, co wcześniej.

Witaj. Czekałem.

Spojrzałam na godzinę wysłania – 10:30. Przeniosłam wzrok na zegar wiszący na przeciwległej ścianie pokoju – 12:20. Cholera! Nie mogłam wcześniej zwlec się z tego łóżka? Teraz już za późno. Jednak moje szczęście najwyraźniej bardzo się za mną stęskniło, bo przy jego profilu słoneczko zmieniło barwę z czerwonej na żółtą. Tak!

Cześć. Już jestem.

Napisałam, mając nadzieję na jego szybką odpowiedź.

Jesteś mi winna przeprosiny. W nocy nawiedzały mnie bardzo ciekawe wizje z tobą w roli głównej.

Hah! Czyli nie ja jedna nie zmrużyłam oka. Nie mogłam jednak pokazać jakie wrażenie wywarła na mnie ta informacja, więc napisałam:

To raczej ty jesteś mi winny podziękowania. To z pewnością była dla ciebie niezapomniana noc. Może opiszesz mi swoje przeżycia?

Stajemy się wygadani. Czyżbyś czuła niedosyt po naszych ostatnich rozmowach?

Powiedzmy, że ciekawość zżera mnie od środka.

Dobrze, ale to może chwilę potrwać, więc proponuję ci w tym czasie zaparzyć sobie herbaty.

Oczywiście się zgodziłam i podekscytowana ruszyłam do kuchni, nie mogąc się doczekać przeczytania jego wiadomości. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Jego ostatni opis był jedynie przedsmakiem przed czekającą ucztą. Lekką przystawką, przed podaniem sycącego dania dnia.
Gdy załączyłam czajnik i odwróciłam się z zamiarem sięgnięcia do szafki po herbatę, mój wzrok padł na czerwone, krągłe pomidory, leżące w misce na lodówce. Oczami wyobraźni już widziałam stalowe ostrze wbijające się w miękką, ciepłą esencję oparzonego pomidora, chcące dostać się do jego słodkiego wnętrza. Czerwone soki spływające po srebrnej powierzchni, wraz z soczystym miąższem, hipnotyzujące intensywnością swojej barwy i aromatu… Nie! Stop! Co się ze mną dzieje? Przez tego seksownego czarusia staję się jakąś niewyżytą nimfomanką. Czy ja powiedziałam seksownego? Cholera! Jest ze mną gorzej, niż myślałam. Nawet warzywa kojarzą mi się tylko z jednym. Chociaż jakby on wycisnął na mój brzuch czerwony miąższ, a potem go zlizał swoim wilgotnym, zwinnym językiem… Nie, nie, nie!!! Opanuj się! Nie jesteś jakimś sex chefem, tylko porządną, ułożoną redaktor naczelną! Tak, tego się trzymajmy. Wrzuciłam torebkę herbaty do kubka, zalewając ją przegotowaną wodą. Odczekałam trzy minuty i czubatą łyżeczką wyciągnęłam ją, wrzucając do kosza. Nasypałam dwie pełne łyżeczki cukru, pomieszałam i złapałam za uszko, kierując się do mojego gabinetu. Usiadłam wygodnie w fotelu, upijając łyk mojego ulubionego napoju, spoglądając na właśnie co wyświetloną wiadomość.
Pfu!
Dopiero co wypita ciecz rozprysła się malowniczo na ekranie komputera, a jej resztki spływały mi po brodzie, skapując na biurko. Jasna cholera, oplułam monitor! Chusteczką przetarłam szybko ekran, wciąż oniemiała wpatrując się w wyświetlony tekst, chłonąc każde napisane słowo.

Przeciągłe spojrzenie połączyło ich umysły w jedności celu i pragnień. Dusząca cisza napierająca z każdej strony przypominała atmosferę na kształt tej, następującej przed wystrzałem z broni palnej. Namacalny bezdźwięk, przenikliwy bardziej niż cała kakofonia świata. Usta spragnione ust, ciało spragnione ciała, drżące z niecierpliwości pożądania. Całą mimiczną scenę przerwała ona, przygryzając wargi, naciskając tym samym spust broni łaknienia. Wystrzał namiętności przeszywający każdą komórkę ciała odbijał się jeszcze echem od ścian, kiedy ruszył ku niej, nie oglądając się za siebie. Z zadziwiającą szybkością, pchnął ją ku ścianie frontowej przygważdżając ją do niej, nie dając nawet milimetra swobody. Rozstawił ręce, które spragnione dotarły do upragnionego frontu. Jedna z nich, mijając jej głowę o cal, spoczęła na ścianie, napierając na nią boleśnie. Druga bezwiednie powędrowała w okolicę jej pasa, drżąc z niecierpliwości. Nie czekając na jej reakcję przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, nie pozostawiając miedzy nimi ani centymetra odstępu. W tym samym momencie, nie dając sobie czasu na złapanie oddechu, zatopił się w jej wargach w porywczym pocałunku, zabierając jej resztki tchu i wysysając każdorazowo ostatki życiodajnego powietrza. Lewa noga, znalazłszy się miedzy jej udami, rozchylała je w gorejącej pantomimie emocji, ocierając się coraz mocniej o jej łono, wilgotniejsze z każdą sekundą. Gra świateł rozpalonych świec, cichy chichot płomieni, drwiących z prostoty ludzkiej gorączki pożądania, w zazdrości ciskających ostrzegawcze, pojedyncze promienie rozpalonej łuny światła w mroczne zakamarki pomieszczenia. Bezcelowo błądząca dłoń powędrowała ostatecznie do rozporka jego czarnych jeansów, rozpinając go subtelnie, odpiąwszy moment wcześniej jedyny guzik, znajdujący się odrobinę wyżej. Poczuł jak ona zaczyna zatapiać się w powolnym, przemijającym przedstawieniu żądzy, bezwładnie staczając się po ścianie, kiedy jej kolana nie były już w stanie dłużej się opierać. Odchylił się w tył, odwracając się na pięcie i jednym pchnięciem zwalił wszystko, co do tej pory znajdowało się na stole. Ciężki tępy łoskot rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając setką dźwięków trudnych do przypisania czemukolwiek. Odwrócił się ponownie w jej stronę i chwyciwszy ją za przeguby, cisnął na dopiero co wyczyszczony blat stołu.
W tym momencie się obudziłem. Wystarczająco zwizualizowane?

Kolejną minutę polerowałam to samo miejsce na monitorze, wpatrując się w niego z uchylonymi ustami. Nie zwróciłam uwagi na wyraźne odniesienie do moich wcześniejszych słów w jego ostatnim pytaniu. Reszta tekstu zbyt skutecznie odciągała od tego moją uwagę. Jeżeli wcześniejszy opis spowodował znaczne podwyższenie temperatury mojego ciała, to ten wywołał w nim istną gorączkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, omamiona poetycką erotycznością, zawartą w każdym słowie. Nigdy jeszcze nie przeczytałam tak przepięknie wyrażonych uczuć. Jego porównania wprawiały mnie w przedziwny trans, a ich przesłanie rozbudzało jednocześnie wszystkie moje zmysły. Opadłam na oparcie fotela, próbując opanować emocje. Gdy spojrzałam ponownie na ekran, w okienku widniały słowa:

Wiem, że przyjemność musi trwać, ale mogłabyś mnie chociaż włączyć w ten proces. Chętnie poczytam jak zaspokajasz własne pożądanie wywołane moim opisem.

Po moim trupie! Nigdy nie dam mu tej satysfakcji! Jego słowa nie zmuszą mnie nawet do tego, by chociaż pomyśleć o masturbacji, a co dopiero, by się do niej posunąć.

Chyba masz zbyt wygórowane mniemanie o własnych możliwościach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że twoje teksty mogłyby mnie doprowadzić do spełnienia. Zapamiętaj to sobie!

Napisałam, czując gotującą się we mnie wściekłość, omijając prawdę szerokim łukiem i machając jej na pożegnanie.

To brzmi jak wyzwanie.

I niech nim będzie!

A więc dobrze. Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Ponowna próba sił o 22. Pasuje?

Oczywiście, że pasuje! Już ja ci pokaże, że ze mną się nie zadziera!

Tak, będę o 22.

A więc, do zobaczenia księżniczko.

Ty zakichany palancie! Nie jestem twoją księżniczką! Poza tym, nie zaczyna się zdania od „a więc”. Moja wściekłość sięgnęła górnych rejestrów furii. Zamknęłam laptop, nie siląc się nawet na słowo pożegnania. Już on mnie popamięta! Arrogant!

***

Cały dzień minął mi wyjątkowo szybko. Chcąc rozładować emocje, które skumulowały się we mnie po rozmowie z tym księciem w papierowej koronie na ośle, zamiast rumaka, napisałam zaległy artykuł o centaurach i o godzinie dwudziestej postanowiłam zażyć trochę rozrywki, więc włączyłam mugolską telewizję. Jednocześnie uruchomiłam też laptop, logując się na gg. Może Harry lub Ron się do mnie odezwą? Na jednym z programów zaczynał się właśnie film - „Joe Black”. Niech będzie – pomyślałam, rozsiadając się wygodnie w fotelu.

***

W wypełnionym do tej pory przerażającą ciszą pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Skierowałam swoje opuchnięte od płaczu oczy w stronę monitora i machinalnie kliknęłam na małą ramkę w prawym dolnym rogu.

Gotowa na dalszą część naszej erotycznej potyczki?

Nie. Na nic nie byłam gotowa. Z łzami spływającymi po policzkach zatraciłam się w mrocznym dance macabre, zastanawiając się nad kruchością ludzkiego istnienia. Ten film uzmysłowił mi, że śmierć spotka każdego z nas, bez względu na wyznawaną religię, czy status społeczny. Jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale czy jestem na to gotowa? Przerażała mnie wizja, że w każdej chwili mogłoby mnie nie być. Co wtedy się stanie? Czy będę coś czuła? Czy dalej będę istniała? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić i to wypełniało mnie niewyobrażalnym strachem, totalnie paraliżując. Najbardziej boimy się tego, czego nie potrafimy zdefiniować...

Co się stało? Wiem, że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi.

Jego pieprzony szósty zmysł!

Chcesz wiedzieć co się stało? Siedzę na fotelu cała zapłakana, bojąc się śmierci. Tak, dobrze widzisz. Boję się śmierci. Film Joe Black uświadomił mi najbardziej oczywistą rzecz na świecie, o której każdy wie, ale o której każdy boi się rozmawiać.
I co, zadowolony? Teraz możesz mnie dobić swoją kolejną ironiczną ripostą. 

Przepraszam, jeżeli uraziłem cię jakimkolwiek swoim słowem. Nigdy nie chciałem cię zranić.
Proszę, nie bój się. Czy William Parish się bał?

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Było mi strasznie głupio, że tak impulsywnie zareagowałam. Nigdy nie odebrałam jego wypowiedzi jako raniących, wręcz przeciwnie. Dzięki niemu w końcu oderwałam się od tej zabijającej mnie od środka monotonii.
„Czy William Parish się bał?” A więc znał ten film. Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że chcę się przed nim otworzyć. Miałam niewytłumaczalną pewność, że on mnie zrozumie.

To nie takie proste. Nagle uświadomiłam sobie, że jutro mogę się już nie obudzić i wiem, że nie jestem na to gotowa.

Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Nie będziesz się bać, jeżeli będziesz miała świadomość, że wykonałaś swój plan w 100%. Jeżeli nie pozostawisz za sobą niezałatwionych spraw. Jeżeli nie będziesz żałować w swoim życiu żadnej chwili. Ty żałujesz?

Dobre pytanie. Przypomniałam sobie wszystkie dobre i złe chwile, minione podczas 26-letniej przygody, którą miałam już za sobą. Zebrałam już spory bagaż doświadczeń, ale czy znalazłyby się w nim sytuacje, które chciałabym wymazać z pamięci?

Nie.

To dobrze. I tak masz żyć dalej, w pełni ciesząc się z trwających wakacji. Mimo iż nie zawsze będzie idealnie, ty będziesz zbierać nowe wspomnienia, które pozostaną z tobą na zawsze. Piękne zdjęcia, które będziesz kolekcjonować w albumie życia, do chwili, gdy się cały zapełni. A gdy to się stanie będziesz spokojna i gotowa.

Już jestem – pomyślałam, ścierając ostatnią płynącą łzę. Każde jego słowo wywiewało cząstkę niepewności i strachu, tkwiącą we mnie, napawając mnie tylko optymizmem. Nie spodziewałam się po nim takiej wrażliwości i dojrzałości. Jak ty to robisz? Z resztą nieważne.

Dziękuję ci.

Za co?

Za to, że jesteś.
Mogę zadać ci pytanie?

Oczywiście.

Będziesz moim Joe Blackiem?

Nie.

Zamarłam. Dziwny ucisk w klatce piersiowej uniemożliwił mi normalne oddychanie. Nie rób mi tego, proszę.

To niemożliwe. Nie mogę być twoim Joe Blackiem, będąc twoim Księciem Ciemności.

Zamknęłam oczy, wypuszczając powoli powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc wzrok na wyświetlone słowa.

Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz przytulić.

Więc to zrób.

Potrzebowałam jego obecności. Zapewnienia, że jest ze mną, chociażby na tę krótką chwilę. Po dwóch minutach, które mi wydawały się wiecznością, w okienku zobaczyłam jego wiadomość.

Stali jedno przy drugim. Ramie w ramię, delikatnie ocierając się o siebie. Wydawać by się mogło, że spoglądają na niesamowitą, delikatnie majaczącą panoramę miasta, teraz, w zapadającym zmroku, rozświetlaną przez tysiące latarni. Widok ten zapierał dech w piersiach, ale dla nich nie było to nic szczególnego. Życie za szybą biegło swoim torem, gnając przed siebie jak oszalałe, ale w tym pomieszczeniu czas się zatrzymał. Dla nich. W jednej, tak drogocennej chwili, zniknęły wszystkie troski, zmartwienia i cały ten denerwujący zgiełk świata zewnętrznego. Czuli, że są tam tylko dla siebie. Stojąc obok niej od jakiegoś czasu, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie miało to jednak znaczenia. Słowa były zbędne. Był szczęśliwy, że mógł na nią patrzeć. Chłonął każdy najmniejszy szczegół jej twarzy, zapamiętując każde drżenie mięśni. Chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci, bojąc się, że może za chwilę zniknąć, zostawiając go samego, a wiedział, że bez jej widoku nie byłby w stanie przeżyć nawet sekundy.

Przeczytawszy ostatnie słowo ponownie poczułam jak łzy zbierały się pod moimi powiekami, które z trudem powstrzymywały je przed wypłynięciem. Mrugając kilka razy, nachyliłam się nad klawiaturą, zaczynając pisać najbardziej intymny tekst w moim życiu.

Tak bardzo chciała, żeby w końcu jej dotknął, przytulił. Czuła jak kolana jej miękną, a ona z trudem powstrzymuje się przed upadkiem. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a i tak już gęsta atmosfera zdawała się być teraz nie do wytrzymania. To, co wtedy zobaczyła w jego oczach, nie sposób było wyrazić słowami. Jego głębokie spojrzenie zdawało się ciskać iskry, wraz z wydobywającym się żarem, który mógłby, równie skutecznie co latarnie, rozświetlić całe miasto. Było w tym coś niesamowicie pociągającego, wręcz hipnotyzującego.

To uczucie, które w nim eksplodowało, patrząc w jej przepiękne, orzechowe oczy wzięło w końcu górę nad zdrowym rozsądkiem. Było to pożądanie. Niezwykły pociąg w stosunku do kobiety. Rozrywający, gorejący w piersiach, zawadniający umysł i ciało afekt. W jednej chwili tak jak stali, złączyli się razem, przylegając do siebie ciałami w szaleństwie emocji, jakie ich ogarnęły.

Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczyła na niego niczym dzika kotka, splątawszy swoje nogi na jego plecach, obejmując go udami w pasie.

Nie potrafiąc się już dłużej kontrolować, przygwoździł ją z impetem do ściany, starając się przemierzyć każdy, najmniejszy cal jej rozpalonego ciała swoimi rękoma. Kiedy, jak już mu się wydawało, zdołał tego dokonać, odchylił się nieznacznie.

Ona wciąż oparta o ścianę wołała o pomstę do nieba, że śmie przerywać w takim momencie. Wszystko zostało zapomniane, kiedy wyszło na jaw, że zrobił to tylko po to, aby w bezprecedensowy, a nawet spektakularny sposób zedrzeć z niej ubranie. Kiedy została na niej sama bielizna, kiedy do jego świadomości dotarł obraz wysoko wykrojonych stringów, ogarnęła go zimna furia. Zerwał z niej resztki garderoby, odwracając ją do siebie tyłem. Jeszcze raz docisnął ją do ściany, mocniej, niż by sobie tego życzyła, zdecydowanym ruchem nogi, rozdzielając jej uda. Chwyciwszy jej ręce zaciągnął je na plecy, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była już niezwykle mokra.

Z niemal zwierzęcym instynktem wszedł w nią gładko. Jej jęki nosiły się po pokoju, wracając do nich, odbiwszy się od ścian. Nie potrafił nad sobą zapanować. Wchodził w nią za każdym razem coraz głębiej, czując jak zaczyna niesfornie dygotać na całym ciele. Chwyciwszy za jej opadające włosy, odciągnął jej głowę do tyłu, odsłaniając delikatnie zarumienioną szyję. Nie namyślając się długo, w przypływie dzikości zatopił w niej swoje zęby niczym rozwścieczone zwierze, pragnące rozszarpać w furii swoją ofiarę.

Jęknęła jeszcze głośniej, odpływając w ekstazie. Jej ciało spowite, w trudnej do opisania, rozkoszy, wyrwało się spod rozkazów swojej właścicielki. Poczuł jak delikatnie zaczyna osuwać się na podłogę. Schwyciwszy ją w ostatnim momencie, przygarnął do siebie, wtuliwszy się w nią najmocniej jak tylko potrafił. Czuł jak ogromne uniesienie i emocje z nim związane, delikatnie, z każdą chwilą coraz bardziej opadają, by w końcu całkowicie zaniknąć...

Nie potrafiłam się opanować. Każdym słowem próbowałam zabrać część tego paraliżującego pożądania, które zamiast całkowicie odpłynąć, zwiększało się z każdą kolejną linijką tekstu. Moja dłoń powędrowała w bezwarunkowym odruchu do miejsca, w którym teraz była tak bardzo potrzebna. Gdy przesuwałam nią po brzuchu, przed moimi oczyma pojawiły się jego słowa: Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Nie mogłam pozbyć się palącej obawy, że wszystkie jego słowa są tylko nic nieznaczącymi pionkami w słownej, erotycznej potyczce. Słysząc znajomy dźwięk, przeniosłam spojrzenie na monitor.

Wiesz, okazałem się słaby. Onanizuję się jak oszalały, wyobrażając sobie, że robię to z tobą.

Pieprzyć samokontrolę! Odganiając wszystkie myśli, pozwoliłam swojej dłoni dotrzeć do pożądanego miejsca erotycznych rozkoszy.

***

Pięć minut później, oddychając szybko, wciąż przeżywając niedawno miniony orgazm, drżącymi palcami napisałam:

Przegrałam. Możesz być z siebie dumny.

Nie. Nikt z nas nie przegrał. Przykro mi, że tak sądzisz. Dla mnie, oboje zwyciężyliśmy.

Cholera. On nie przestanie mnie zaskakiwać.

Dla mnie jest to porażka, bo jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty, samymi słowami. Jednak jak tak ma smakować przegrana, nazywaj mnie straconą.

Wystarczy mi określenie „księżniczka”.
Pisząc pierwszy fragment miałem zamiar zaserwować ci najbardziej zmysłowe, a jednocześnie najbardziej delikatne pieszczoty, na jakie tylko byłoby mnie stać, ale czytając twój opis, nie mogłem się powstrzymać. Moja samokontrola poszła się kochać, jęcząc głośno, zagłuszając moje własne krzyki.

Nie mogłam dłużej się powstrzymywać i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Jego określenia nigdy mi się nie znudzą. Nie chciałam być gorsza.

Nic straconego. Chętnie stanę się obiektem twoich miłosnych eksperymentów, tym bardziej, że moje pożądanie złapało właśnie pociąg powrotny do domu.

Zrobię to z przyjemnością, pod jednym warunkiem.

Znowu? Czy on zawsze musi wszystko komplikować?

Jakim?

Spotkasz się ze mną jutro, w hotelu Corinthia o 19 wieczorem.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć, że zrealizuje się moje niewypowiedziane życzenie. Pragnęłam bezpośredniego spotkania z nim od chwili, w której poznałam jego wrażliwą stronę, dzięki filmowi „Joe Black”. Nie zastanawiając się długo napisałam:

Zgadzam się.

A więc jesteśmy umówieni. To teraz przechodzimy do wersji soft.

Całe moje ciało napięło się, czekając na jego kolejny ruch. Wiedziałam, że to on musi go wykonać. Z resztą nie miałam nic przeciwko, chciałam mu się oddać. Byłam tylko jego.

Zbliżam się do ciebie powoli, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Kładę dłonie na twojej talii, czując jak pod wpływem mojego dotyku nieruchomiejesz. Przysuwam nimi niespiesznie po całym twoim ciele, odganiając całe niepotrzebne napięcie. Biorę cię na ręce i zanoszę w stronę łóżka, na którym delikatnie cię kładę. Zbliżam swoje usta do twoich, składając na nich słodki pocałunek.

Zdziwiła mnie ta nagła zmiana narracji. Pchana niekontrolowanym impulsem wystukałam tylko:

Dlaczego piszesz w pierwszej osobie?

Bo chcę się kochać z tobą, a nie z bezosobową dziewczyną.

Zabrakło mi oddechu. Tak bardzo go pragnęłam. Postanowiłam dać mu tyle rozkoszy, ile tylko będę potrafiła. Chciałam, by mnie nigdy nie zapomniał.

Oddaję pocałunek z całą skrywaną namiętnością. Przybliżam cię do siebie jeszcze bardziej, jedną dłoń wplatając w twoje włosy, a drugą błądząc po twoich plecach. W końcu odrywam się od twoich warg, przenosząc swoje ręce na twoją klatkę piersiową, odpinając wszystkie guziki przy twojej koszuli, zsuwając ją z ramion.

Jesteś moja.
Jednym szarpnięciem pozbywam się zwiewnej koszulki, niecierpliwymi palcami odpinając niepotrzebny stanik. Przysysam się do twojej piersi, drugą pieszcząc dłonią. Schodzę pocałunkami niżej, jednocześnie odpinając jedyny guzik przy twoich jeansach. Ściągam je jednym ruchem, rzucając je na ziemię. Schylam się niżej, całując twoją kobiecość przez materiał majtek, zsuwając je delikatnie w dół.
Lubisz czekoladę?

Zszokowana tym pytaniem, wpatrywałam się w ekran.

Tak, lubię. Dlaczego pytasz?

Zaraz zobaczysz księżniczko.

Ciekawość zżerała mnie od środka. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję.

Wyczarowując jednym skinieniem różdżki kostkę czekolady, zbliżam ją do moich ust, oblizując jej czubek. Kieruję ją na twoją szyję, przesuwając nią po twojej delikatnej skórze w stronę dekoltu, zostawiając brązowy ślad. Wyznaczoną w ten sposób ścieżką, podążam swoim językiem, rozkoszując się każdą twoją reakcją.
Ten sam zabieg powtarzam na twoim brzuchu i wewnętrznej stronie ud, skutecznie omijając twoje najwrażliwsze miejsce.

Przestań!

Chcesz, żebym przestał?

Tak, to znaczy nie! Cholera! Ja też chcę cię całować.

Byłam sfrustrowana. Tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć za jego słowa, sprawić mu jak największa przyjemność, a on doprowadzał mnie do białej furii każdym swoim kolejnym słowem.

Księżniczko, pozwól mi się kochać. Nawet nie wiesz, jaką sprawia mi przyjemność myśl, że jutro będę mógł cię dotknąć w rzeczywistości.

Cholera! Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej zsunęłam dłoń między uda, spijając każde jego słowo, pojawiające się na szklanym ekranie.

Zachwycony twoimi reakcjami, trzymając między palcami pozostałości po słodkim przysmaku, wsuwam je w twoje wnętrze, upajając się jego gorącem. Zaczynam nimi poruszać, z każdą sekunda zwiększając tempo, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Twoje iskrzące, czekoladowe tęczówki są dla mnie otchłanią, w której zatapiam się bez reszty. Zaalarmowany twoimi okrzykami i nagłym skurczem mięśni wokół moich palców, zagłębiam je w tobie do samego końca, doprowadzając cię do upragnionego orgazmu. Wysuwam je powoli, kierując je w stronę moich spragnionych ust. Językiem zlizuję resztkę słodkości czekolady, połączonej z intensywnym smakiem twojego wnętrza. Jednak to mi nie wystarcza. Spragniony twojej esencji palcami delikatnie odchylam płatki twojej kobiecości, zagłębiając się w niej językiem. Jestem pewien, że nigdy nie zapomnę cudownego smaku i oszałamiającej woni najpiękniejszego kwiatu, którym mnie obdarowałaś. 

Z lekturą ostatniego zdania wygięłam swoje ciało w łuk, osiągając kolejny raz słodkie spełnienie. Wykończona opadłam na oparcie fotela, próbując unormować oddech.

Mam nadzieję, że udało mi się choć po części cię zadowolić. Obiecuję, że jutro poznasz szerszą gamę moich możliwości. Rezerwacja w hotelu jest złożona na twoje nazwisko. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Dobranoc księżniczko.
K.C.

Jeżeli to był tylko przedsmak tego, co mnie jutro czeka, musiałam się nieźle wyspać, by wytrzymać choć do połowy jego miłosnych tortur. Chwila… Czy on napisał, że rezerwacja jest złożona na moje nazwisko? Cholera! Kiedy on zdążył to zrobić? I kto mu dał prawo posługiwania się moim nazwiskiem? A najgorsze było to, że nie potrafiłam się na niego wkurzać. Tak bardzo chciałam go poznać…
Pospiesznie zamykając laptop, skierowałam się do łazienki, biorąc letni prysznic. Przebrałam się w satynową koszulkę nocną, odkładając na fotel komplet czerwonej, koronkowej bielizny. To będzie długa noc. – szepnęłam sama do siebie, kładąc się do łóżka.
Już jutro świat wirtualnych rozkoszy wkroczy w rzeczywisty wymiar.



5 komentarzy:

  1. Genialne! Czytałam z zapartym tchen i nie powiem, ale wizja masturbującego się Dracona jest całkiem apetyczna ;) I wcale się nie dziwię Hermionie :D
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój boże. Zaskoczenie. I radość. To właśnie chyba to w tej chwili czuję.
    To był chyba najlepszy erotyk blogowy jaki kiedykolwiek czytałam! Dosłownie!
    Ja ... po prostu, nie wiem co powiedzieć. Zapewne znowu zacznę gadać bez sensu, dlatego ograniczę się w tym komentarzu do paru zdań.
    Te opisy ... mówię sobie w myślach ciągle "o mój boże, jesteś genialna". Zrobiłaś to super! Tak pięknie napisane ... Mój boże, ja naprawdę nie wiem co powiedzieć!
    że jesteś cudowna? że cudownie piszesz? słyszałaś to już nie raz i nie od jednej osoby! A ja nie jestem w stanie ci powiedzieć chyba niczego innego, nie jestem w stanie opisać swoich emocji jakie teraz czuję ;)
    Dziękuję Ci za tę miniaturkę! I czekam, czekam z nierpliwością kochana na piątek!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow:)
    Po pięciu minutach bezsensownego wgapiania się w ekran, postanowiłam napisać komentarz :D
    To jest genialne :D
    Co do opisów Marka, pozdrów go ode mnie i przekaz, ze nigdy nie spotkałam się z TAKIM opisem od strony jakiegokolwiek chłopaka. Gratulacje Marku, masz ogromny talent :D
    Dominika jak ja mam wytrzymać do piątku?
    PS: Dziękuję, za tak długi i wyczerpujący komentarz na moim blogu ;) Zapraszam na rozdział 6
    Weny:D
    Pozdrawiam,Lili:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mało komentarzy na tak świetną miniaturkę.
    Wszystko pięknie i cudownie *.*
    Pogratulować talentu Tobie jak i Twojemu koledze.
    Jest to rzeczą rzadko spotykaną by chłopak miał taką gamę emocji do opisania.
    Pozdrawiam.
    Avis.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, naprawdę jestem niesamowicie zaskoczona.
    Siedzę właśnie przed laptopikiem, z otwartą buzią i nie wiem co napisać.
    Jesteś genialna.
    Marku, pokłony w Twoją stronę! Mistrzowskie opisy, miałam dreszcze na plecach, serio!
    Dodaję Twojego bloga do polecanych u mnie :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część :>
    Zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń