czwartek, 31 października 2013

Happy Halloween



Witam was kochani serdecznie!

Dzisiaj trochę ogłoszeń.

1)      Jak z pewnością zauważyliście zmienił się szablon. Poprzedni doprowadzał mnie do szewskiej pasji, więc postanowiłam go zmienić. Znając siebie zapewne za jakiś czas znowu wystrój bloga ulegnie zmianie, bo bardzo szybko się nudzę, ale to już moje prywatne fanaberie.
2)      Z przykrością informuję, że nie powstanie kolejna cześć K.C. Ta miniaturka od samego początku była tak zaplanowana i nie zamierzam nic zmieniać, tym bardziej, że takie zakończenie idealnie zamyka całe przesłanie tej historii. Jednak bardzo sobie cenię Wasze zdanie, dlatego zmotywowana waszymi prośbami postaram się stworzyć bonus do tego opowiadania, który opisze dalsze losy dwójki głównych bohaterów. Sam pomysł już mam, ale muszę go jeszcze zrealizować co nie jest już takie proste, dlatego proszę o cierpliwość. Postaram się napisać to jak najszybciej, żeby zamknąć już definitywne wątek K.C.
3)      Kolejna miniaturka mam nadzieję pojawi się najpóźniej w środku listopada. Zrobię wszystko żeby tego terminu dotrzymac. Pomysłów na kolejne historie mam dużo, jednak bardzo opornie wychodzi mi ich spisywanie. I kto powiedział, że pisanie jest łatwe?
4)      Na forum bloga chciałam bardzo przeprosić moje kochane dziewczyny, którym betuję za moje haniebne zaniedbanie obowiązków. Obiecuję, że się poprawię. Dzisiaj już postaram się nadrobić większość zaległości, więc za niedługo powinnam wyjść na prostą. Szczególne przeprosiny dla Madeline.
5)      No i ostatnia kluczowa sprawa. Dla wszystkich niedoinformowanych dzisiaj Halloween! Święto duchów, czarów i zjawisk magicznych, czyli to co fani Harrego Pottera lubią najbardziej ;-) Ja ze swojej strony życzę wielu cukierków, wspaniałej zabawy, fantazyjnych przebrań i magicznej atmosfery! Wesołego Halloween!



piątek, 11 października 2013

Painting in the sand


Matko jedyna! Slow down kochane! ;-) Szczerze powiedziawszy ta miniaturka od samego początku była zaplanowana na trzy części. Końcowe zdanie było i jest dla mnie idealnym zakończeniem tego krótkiego opowiadanka. Naprawdę potrzebujecie jeszcze jednej części? Przecież z takim, a nie innym zakończeniem możecie sobie same dopowiedzieć co będzie dalej, tym bardziej, że sam wydźwięk końcowych scen jest jak najbardziej pozytywny ;-) No ale pomyślę nad tym. Może Marek będzie miał jakiś pomysł na ewentualną (podkreślam to słowo) kontynuację. ;-)
Ale ja nie o tym. Żeby wam umilić wieczór i podkreślić wzruszający, chwytający za serce i erotyczny klimat naszego kochanego K.C. przychodzę z linkiem do przepięknej sztuki, jaką jest painting in the sand, czyli malowanie na piasku. Ten filmik jest akurat obrazami ukazującymi niezwykłą, niezapomnianą i po prostu największą historię miłosną wszech czasów, czyli Titanica. Mam nadzieję, że wam się spodoba ;-) Mnie chwyciła za serce. A jak ten temat zachwyci was w równie dużym stopniu jak mnie polecam na youtubie wpisać sobie malowanie na piasku. Niesamowite!

Buziaki***

http://www.youtube.com/watch?v=JygUnfOTOJg

Dominika

K.C. czyli wirtualny słownik uczuć - część III

Trzecia cześć… Nawet nie wiem kiedy to minęło. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Chciałam wam tyle napisać, ale nie potrafię. Wbrew pozorom to najbardziej emocjonalny tekst jaki napisałam...
Dobra tyle, bo się rozpłaczę. Dziękuję jeszcze Darli Mo, Madeline, Sylwii Vegas, Claudii Sway, Lili Potter, Avis. oraz Mrs M. Wasze komentarze dodały mi wiary.
Dziękuję również wam wszystkim za wyruszenie ze mną w tę trzyczęściową podróż. Ja na pewno nigdy jej nie zapomnę. Ta cześć jest dla was.
K.C.


Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje.




Nigdy wcześniej nie stresowałam się tak bardzo jak w tej chwili. Owutemy w porównaniu z tym to był pikuś. Czas pędził nieubłaganie, dezorientując mnie swoją teorią względności. Dwie godziny dzielące moje miejsce zamieszkania od upragnionego celu podróży, upłynęły jak dwie minuty. Jak w letargu wysiadłam z taksówki, płacąc kierowcy za kurs i weszłam do pięciogwiazdkowego hotelu, udając się od razu w stronę recepcji.
- Dzień dobry. Witam serdecznie w hotelu Corinthia. Czy ma pani rezerwację?
- Tak. Na nazwisko Granger. – odparłam nieobecnym głosem, wpatrując się jak młody chłopak wpisuje dane do komputera.
- Wszystko już jest przygotowane. Państwa apartament znajduje się pod numerem 606, na ostatnim piętrze. Pani mąż się jeszcze nie pojawił, ale oczywiście jak tylko się zjawi skieruję go do pokoju. Proszę się niczym nie przejmować.
Wpatrywałam się w niego jak ciele w malowane wrotki*. Z jego wypowiedzi zrozumiałam niewiele, bowiem mój umysł zatrzymał się na słowie „mąż”. Mąż?! Jaki mąż?! Cholera! Widząc zatroskane spojrzenie recepcjonisty, otrząsnęłam się z szoku i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Tak, oczywiście. Dziękuję. – odparłam, kierując się w głąb holu, gdzie znajdowały się windy. Mąż… Już ja mu pokażę jak wygląda wściekła żona!

* Tekst Violetty (przez dwa „t”) z Brzyduli. Duży ukłon w stronę Małgorzaty Sochy za wspaniałą kreację tej postaci i niezapomniane teksty.

***

Apartament był przepiękny. Przez złocone drzwi wchodziło się do pięknie urządzonego salonu, zachwycającego niezwykłą grą świateł, które wpadały do pokoju przez ogromne okno z zapierającym dech w piersiach widokiem na nocną panoramę Londynu. Świetlną symfonię wspaniale dopełniały nastrojowe lampy, tworząc w ten sposób mistrzowską kompozycję, godną największego wirtuoza. Wyeksponowane, malowane sufity, ozdobne kolumny i pomalowane na intensywny fiolet ściany kontrastowały z najwyższej jakości drewnianą podłogą z amerykańskiego orzecha, która na wzór francuskich pałaców przeplatana była licznymi złoceniami. Jedyne drzwi znajdujące się po prawej stronie salonu, naprzeciwko dużego kominka, prowadziły do sypialni, której centralny punkt zajmowało dwuosobowe łóżko ze złoconą ramą, pokryte satynową pościelą, w mieniącym się perłowym kolorze. Przyciemnione świtała dodawały intymnego, nastrojowego charakteru, tak jak czerwone świece rozłożone na okrągłym stoliku, tuż obok wysokiego wazonu z bukietem białych róż. Przesuwane drzwi znajdujące się na całej szerokości prawej ściany skrywały garderobę w stylu glamour z robionymi na miarę szafkami z amerykańskiego orzecha. Trójskrzydłowe lustra w mosiężnych ramach, dawały możliwość idealnego skompletowania stroju. Z lewej strony sypialnia połączona była z luksusową łazienką wykładaną włoskimi, marmurowymi płytami w kolorze kawy z mlekiem. Przestronna wanna z hydromasażem, śnieżnobiałe komplety łazienkowe z dużymi lustrami w złotych ramach, stanowiły jej wymarzone wyposażenie. Oszołomiona przepychem wnętrza apartamentu, w którym się znalazłam, nie zauważyłam nawet jak ktoś uważnie mnie obserwował, stojąc w progu, nonszalancko opierając się o framugę.
- Witaj Hermiono.
Momentalnie wstrzymałam oddech, rozpoznając głos wypowiadający te słowa. Odwróciłam się za siebie, patrząc wprost w stalowoszare tęczówki, które tak dobrze pamiętałam z lat szkolnych.
- To niemożliwe – wyszeptałam, czując wzrastającą w moim wnętrzu wściekłość.
- Hermiono… – Nie dałam mu dojść do słowa, rzucając się na niego i przygważdżając do drzwi. 
- Ty skończony dupku! Pieprzony arystokrato! Jak mogłeś?! Nienawidzę cię! – Zamachnęłam się by uderzyć go w twarz, jednak on uprzedził mój ruch, łapiąc moje nadgarstki w swoje dłonie. 
- Uspokój się, proszę.
- Zostaw mnie ty kłamliwy zdrajco! Jak mogłeś mi to zrobić?! – szarpałam się na wszystkie strony, całkowicie tracąc nad sobą panowanie. Nawet nie poczułam palących łez, spływających po moich policzkach. Wciąż trzymając moje nadgarstki, oparł mnie na pobliską ścianę, przysuwając się do mnie jak najbliżej. 
- Hermiono, popatrz na mnie.
Przełykając gorzkie łzy, zebrałam resztki swojej dumy i podniosłam głowę, wbijając w niego wzrok, wyrażający całe moje rozczarowanie, ból i nienawiść, jaką czułam do niego. To był mój błąd. W jego spojrzeniu odnalazłam tyle czułości, troski i nadziei, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Nie mogłam od niego oderwać oczu, choć jeszcze przed chwilą tak bardzo chciałam stamtąd uciec. Nie kontrolując swoich emocji, dałam się ponieść palącemu pragnieniu, które rozpaliło się we mnie w momencie utonięcia w jego błyszczących oczach. Wyrywając swoje ręce z jego uścisku, zatopiłam swoje dłonie w jego platynowo blond włosach, przyciągając go gwałtownie do siebie, przywierając do jego ust. Całowaliśmy się szybko i brutalnie, pragnąc jak najszybciej poznać każdy zakamarek cudownego, gorącego wnętrza. Wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulę, błądząc nimi nieprzytomnie po całej powierzchni jego pleców. Gdy przygryzł moją dolną wargę, wbiłam swoje krwistoczerwone paznokcie w jego rozpaloną skórę. Odpowiedział na to jeszcze gwałtowniejszym przyssaniem się do moich ust, jednocześnie zdzierając ze mnie czarną, seksowną sukienkę, którą miałam na sobie. Nie pozostałam mu dłużna, w przypływie dzikości rozszarpując jego błękitną koszulę wzdłuż perłowych guzików, odrzucając ją natychmiast na podłogę. Już sięgałam do zapięcia jego jeansów, gdy złapał moje dłonie w jedną swoją, unieruchamiając je nad moją głową. Krzyknęłam wściekła, że śmie mi przerywać. On jednak uciszył mnie kolejnym brutalnym pocałunkiem, swoją drugą dłonią zrywając ze mnie majtki, ciskając je w kąt pokoju. Puścił moje ręce sięgając swoimi do zapięcia stanika. Wykorzystałam to odpinając jedyny guzik przy jego spodniach i rozsuwając zamek przy jego rozporku, nie odrywając się nawet na chwilę od jego ust. Jego cudowne warknięcie połączone z ukąszeniem w szyję, rozpaliło mnie do końca. This girl is on fire* – tylko takie określenie mogło oddać mój stan. Zawładnął mną całkowicie. Resztę widziałam jak przez mgłę. Ściągnięcie spodni, rozdarcie mojego stanika, przygwożdżenie mnie do ściany i całkowite, idealne wypełnienie. Czułam się jak we śnie, z którego nie chciałam się wybudzać. Nawet nie wiem czy przez jakiś czas nie byłam nieprzytomna. Koło ucha słyszałam jego szepty, na ciele czułam jego pocałunki, a ja odpływałam całkowicie w świat zmysłowej rozkoszy. This girl is on fire…

* Przecudowna piosenka, która towarzyszyła mi podczas pisania tego fragmentu

***

- Księżniczko, spójrz na mnie – jego cichy szept przy moim uchu przywrócił mnie do rzeczywistości. Rozejrzałam się wokół, jeszcze nieprzytomnym wzrokiem, uświadamiając sobie, że leżę na łóżku. Spojrzałam w jego błyszczące oczy. Odpłynęłam ponownie. 
- Nie chcę, żeby to się skończyło… - pomyślałam, nieświadoma tego, że wypowiadam te słowa cichym, zachrypniętym głosem.
- I się nie skończy, obiecuję. – pocałował moją szyję – Teraz przechodzimy do wersji soft.
Zaczął całować moją twarz, nie omijając żadnego miejsca. Położyłam dłonie na jego plecach, czując długie zadrapania. Boże… - pomyślałam, uświadamiając sobie, że to moja sprawka. Nie było mi dane jednak długo się nad tym rozczulać, bowiem Draco doszedł do moich ust i wpił się w nie łapczywie, zmuszając mnie do cichego jęku. Draco. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale teraz przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. On był mój, a ja byłam jego. Całował cudownie, pieszcząc każdy zakątek mojego wilgotnego, ciepłego wnętrza. Jego język dotykał mojego podniebienia, przejeżdżając powoli po całej jego długości, po czym wyszedł naprzeciw mojemu, wyzywając go na najbardziej erotyczny pojedynek, jaki kiedykolwiek stoczono. Niczego więcej nie pragnęłam, niż tego, by czas zatrzymał się w tej chwili, na wieki. Po kilku chwilach oderwał się od moich ust i patrząc mi w oczy powiedział:
- Za chwilę tu wrócę kochanie, obiecuję.
Po czym zszedł pocałunkami na mój podbródek, potem na szyję, podgryzając ją lekko. Gdy doszedł do piersi, zaczął zataczać szerokie kręgi językiem wokół każdej z nich, powoli zbliżając się do stwardniałych już sutków. Kiedy obydwie piersi były już całkowicie oznaczone wziął po kolei każdą z nich w usta, całując, liżąc, ssąc i przygryzając delikatnie. Byłam zdolna tylko do coraz to głośniejszych jęków i coraz silniejszego zaciskania pięści na jedwabnej pościeli. Jeżeli było to możliwe moje ciśnienie podniosło się jeszcze bardziej, gdy jego język dotknął delikatnej skóry na moim brzuchu, a potem zagłębił się w małym otworze na jego środku, usilnie próbując dostać się jak najdalej w głąb. Nawet przez moment nie pomyślałabym, że pępek może być tak erogenną częścią ciała. W ogóle nie przyszłoby mi do głowy, że samo całowanie mojego ciała może wywołać u mnie taką gorączkę, a łącząc to z wcześniejszym ogniem, ciągle wybuchającym w moim wnętrzu, tworzył się obraz piekielnego uniesienia. Każdy jego dotyk na mojej rozpalonej skórze powodował fale dreszczy, które przebiegały wzdłuż moich pleców. Reszta przestała istnieć. Liczył się tylko on i to, co robił z moi ciałem. Po delikatnych pieszczotach podbrzusza wciągnęłam gwałtownie powietrze, przygotowując się na powitanie jego ust w najbardziej erotycznym miejscu mojego ciała. On jednak miał zupełnie inne plany. Przejechał językiem po całej długości mojej kobiecości, po czym zaczął obdarzać pocałunkami wnętrze moich ud. Krzyknęłam przeciągle, wkładając w to całe moje rozczarowanie oraz prośbę.
- Draco, błagam!
Podciągnął się na łokciach tak, by jego twarz znajdowała się naprzeciwko mojej i powiedział pewnym, opanowanym głosem.
- Będę się z tobą kochał zmysłowo i namiętnie, dając ci tyle przyjemności ile tylko będę w stanie. Spełnię każde twoje marzenie, wyobrażenie, czy fantazję… za chwilę. Teraz pozwól mi wycałować każdy fragment twojego ciała.
Patrząc w jego roziskrzone oczy wiedziałam, że mówi prawdę. Niebiesko-szare tęczówki zasnute teraz mgiełką pożądania wyglądały jeszcze seksowniej, niż zazwyczaj. W odpowiedzi chciałam złożyć na jego ustach namiętny pocałunek, jednak on uniemożliwił mi to, odsuwając głowę w tył.
- Obietnicę spełnię za chwilę. Teraz musze powrócić na drogę zmysłowej rozkoszy.
Powiedziawszy to zniżył się na wysokość moich ud i ponownie zaczął je namiętnie całować, miejscami liżąc delikatną skórę. Schodził coraz niżej zostawiając po sobie wilgotny szlak, aż wreszcie dotarł do stóp. Wziął jedną z nich w swoje dłonie i biorąc po kolei każdy z palców do ust, lizał je i ssał, patrząc prosto w moje oczy. Myślałam, że zwariuję. Jego delikatny dotyk, hipnotyzujące oczy, wilgotny i zwinny język oraz miękkie usta działały na mnie uzależniająco. Nikt nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu, w jakim znajdowałam się teraz, a wiedziałam, że to jeszcze nie koniec tej erotycznej podróży. Wcześniejsza nienawiść rozwiała się całkowicie, pozostawiając miejsce rodzącemu się uczuciu. Jakiemu? Nie wiedziałam i teraz na pewno nie chciałam się nad tym zastanawiać. Gdy polizał wewnętrzną stronę mojej stopy, krzyknęłam cichutko i zgięłam nogę w bezwarunkowym odruchu. Zaśmiał się zmysłowo i kładąc dłonie na łóżku, po obydwóch stronach mojego ciała, oparł się na nich i z najcudowniejszym uśmiechem na ustach powiedział:
- Widzę, że moja słodka księżniczka ma łaskotki.
- A żebyś wiedział – odpowiedziałam buńczuczno. Nagle poczułam impuls do zadania tego pytania. – A poza tym, kiedy awansowałam na twoją księżniczkę, wielki księciu ciemności?
- Kiedy po raz pierwszy odpisałaś na moją wiadomość. Nie zmieniaj tematu. Gdzie jeszcze masz łaskotki? – zapytał, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. – A tak przy okazji dziękuję za komplement. Za chwilę ponownie będziesz mogła przekonać się o jego rozmiarach. - Z tą niespodziewaną, choć trafną uwagą, zdałam sobie sprawę z dwuznaczności mojej wypowiedzi i spłonęłam ognistym rumieńcem.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. A co do łaskotek, to nie wiem, bo nikt nigdy się tak nade mną nie znęcał.
- Zgrabnie zmieniasz temat, wiesz? I nie rumień się już tak, chociaż wyglądasz uroczo. Przykro mi, że nikt do tej pory nie wielbił twojego ciała w należyty sposób, tym bardziej, że twoje reakcje są nad wyraz seksowne, ale ja zamierzam zaraz to zmienić. Jestem dopiero w połowie mojej drogi, dlatego bądź tak grzeczna i obróć się na brzuch, bym mógł kontynuować. Chyba, że tego nie chcesz. – szepnął mi do ucha, drażniąc je swoim oddechem. Przeszedł mnie dreszcz, połączony z dziwnym skurczem w żołądku i ukłuciem w sercu na samą myśl, że ta słodka tortura mogłaby się skończyć, a mój bóg seksu odejść na zawsze. Chciałam, żeby to trwało wiecznie, wiedząc, że jest to możliwe tylko w sferze moich marzeń, a konsekwencje naszego rozstania byłyby o wiele mniej bolesne, gdybym przerwała to teraz. Ale nie potrafiłam tego zrobić. Teraz nie byłam w stanie o tym myśleć. Podciągnęłam się na rękach, zbliżając swoją twarz do jego i obróciłam się tyłem, wygodnie układając się na pościeli. W momencie, gdy moja głowa dotknęła poduszki poczułam jego usta na swoim karku, a potem na łopatkach. Schodził coraz niżej, pozostawiając taki sam mokry szlak, jaki wyznaczył na przodzie mojego ciała. Gdy przejechał językiem wzdłuż całej długości mojego kręgosłupa, wygięłam się w lekki łuk, odchylając głowę do tyłu. Wykorzystał ten fakt i przytrzymując swoją prawą dłonią moją twarz, szepnął mi do ucha:
- A więc to jest twój kolejny wrażliwy punkt. Szukajmy więc dalej.
Następnym miejscem szczególnie podatnym na jego pieszczoty okazał się być fragment u dołu pleców, tuż nad pośladkami oraz skóra na zgięciu kolan. Od niepohamowanych jęków nie mogłam się również powstrzymać w trakcie jego wędrówki po moich pośladkach. Gdy skończył wycałowywać każdy fragment mojego ciała, ponownie pocałował mój kark i szepnął:
- Odwróć się.
Wykonałam jego polecenie bez wahania i nareszcie znalazłam się z nim twarzą w twarz.
- Teraz obietnica. – Po tych słowach zbliżył się do mnie, a ja dotknęłam dłońmi jego policzków, przyciągając go gwałtownie do siebie i zatapiając się w jego cudownych ustach.
Nie mogłam już dłużej czekać. Tak bardzo pragnęłam tego pocałunku i jego całego. Zsunął jedną z dłoni na moje biodro, a drugą wplótł we włosy, przywierając do mnie jeszcze bardziej.
- Ale jesteś niecierpliwa, księżniczko. – szepnął tuż przy moich ustach, by przygryźć delikatnie moją dolną wargę, a potem wtargnąć do środka, penetrując każdy nieodkryty dotąd zakątek. O ile takowe jeszcze istniały. Wiedziałam, że dłużej już nie wytrzymam. Pragnienie stawało się nie do zniesienia, wprawiając mnie w stan niekontrolowanej gorączki, połączonej z falą dreszczy, przechodzących moje ciało.
- Kochaj się ze mną Draco, proszę. – szepnęłam błagalnie, przerywając pocałunek i modląc się w duchu, by tym razem spełnił moją prośbę od razu. Popatrzył mi głęboko w oczy i tym razem wyczuwając moją desperację sięgnął dłonią w dół, rozsuwając mi szerzej nogi i złożył na moich lekko opuchniętych wargach delikatny pocałunek, przejeżdżając po całej ich długości wilgotnym językiem. Ponownie spojrzał na mnie, powoli wchodząc we mnie, aż po nasadę, a ja całkowicie odpłynęłam w jego hipnotyzującym spojrzeniu, z westchnieniem pozbywając się frustrującego napięcia. Gdy ponownie staliśmy się jednością, dotknął swoimi wargami moich, rozpoczynając najbardziej powolny i namiętny pocałunek, jaki przyszło nam dzisiejszego wieczoru doświadczyć. Te powolne, głębokie pchnięcia doprowadzały mnie do utraty zmysłów i rozpalały ciało do czerwoności. Ponownie trafiłam do rozkosznego piekła. Jednak jak tak miało wyglądać wieczne potępienie, już chciałam być przeklęta. To była moja ostatnia myśl przed potężnym orgazmem, który wstrząsnął moim ciałem.

***

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju przez ogromne okno znajdujące się w sypialni. Przetarłam oczy, unosząc się na łokciach i rozglądając dookoła. Mój wzrok padł na puste miejsce obok mnie na pościeli. Moje serce skurczyło się dwukrotnie, a w oczach zaszkliły się łzy. Wiedziałam, że tak się stanie, a mimo to czułam przerażającą pustkę i palący ból. Nie potrafiłam nad tym zapanować. Ta przeklęta nadzieja... Jak w amoku wstałam z łóżka, ubierając się w rekordowym tempie i zbierając wszystkie swoje rzeczy, wybiegłam z sypialni i apartamentu, przystając dopiero tuż za zamykającymi się drzwiami. Oddychałam szybko, patrząc się nieobecnym wzrokiem w cytronowo- limonkową ścianę naprzeciwko mnie. Dlaczego dałaś się tak oszukać? Potrząsnęłam głową i skierowałam się spokojniejszym krokiem w kierunku windy, uparcie nie pozwalając palącym łzom na wypłynięcie. Gdy znalazłam się na dole, przeszłam przez całą długość holu, nie zwracając uwagi na wołający mnie głos recepcjonisty. Wyszłam z hotelu i po paru krokach przystanęłam w miejscu, zamykając oczy i zwracając swoją twarz ku słońcu. Pozwoliłam promieniom słonecznym rozgrzewać moją zarumienioną skórę. Odetchnęłam głęboko kilka razy, po czym powoli uchylając powieki ruszyłam przed siebie, zostawiając za sobą wspomnienia trzech ostatnich dni. Wsiadłam do taksówki i będąc w środku pozwoliłam, by jedna łza spłynęła po moim policzku.

„I tylko jedną łzą pokazała światu, że jej serce pękło.
Słowa były zbędne. Nie ona jedna cierpiała z powodu utraconej miłości.”

***

Wszedłem do hotelu nie zwracając na nic uwagi. Chciałem jak najszybciej znowu ją zobaczyć. Tak trudno było mi ją zostawiać rano samą, ale te przeklęte Ministerstwo nigdy nie może sobie beze mnie poradzić! Jest taka piękna… Na samo wspomnienie minionego wieczoru przechodziły mnie dreszcze. Od tak dawna jej pragnąłem. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym odpisała na moją wiadomość, oczywiście ze swoją nieodłączną skłonnością do wybuchowości. Tak szybko się denerwowała i to było takie urocze. Uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do naszego apartamentu. Tak, to był idealny wybór. Uwielbiałem ten hotel. Swojego czasu stał się on moim drugim domem. Ale nie warto do tego wracać. Czasy Czarnego Pana minęły, a ja jestem już zupełnie wolny, z daleka od toksycznej rodziny. Czas zacząć nowy rozdział, razem z nią. Wszedłem do sypialni, zastając tylko puste łóżko z wymiętą, satynową pościelą. Nie, to się nie stało… Przecież musiała przeczytać tę karteczkę. Moje spojrzenie padło na stoliczek, znajdujący się koło łóżka. Koło pięknie pachnących, czerwonych świec leżała złota, zamknięta koperta. Nie! Przecież powiedziałem temu imbecylowi na dole, żeby w razie czego jej wszystko wytłumaczył! Podszedłem do stolika, uspokajając oddech. Chwyciłem kopertę swoją dłonią, unosząc ją do góry.
To jeszcze nie koniec, Granger. Jeżeli myślisz, że możesz tak łatwo uciec z mojego życia to się grubo mylisz. Odnajdę cię, chociażbym miał szukać na końcu świata. Będziesz moja, tylko moja…
Otworzyłem kopertę, wyciągając z niej idealnie kwadratową kartkę wysokogatunkowego papieru ozdobnego. Jesteś moja, księżniczko – szepnąłem, wpatrując się w złote litery, widniejące na idealnie czarnym tle:

K.C. to nie były inicjały, to było wyznanie…


wtorek, 8 października 2013

K.C. czyli wirtualny słownik uczuć - cześć II


Witam serdecznie!

Zgodnie z obietnicą wrzucam cześć drugą. Ostatnia, trzecia cześć ukaże się w piątek. Postaram się aby również nastąpiło to w godzinach poranno-popołudniowych.
W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować komuś, kto w bardzo dużym stopniu przyczynił się do powstania tej części. Tekst, zaznaczony kolorem pomarańczowym nie jest napisany przeze mnie, ale przez Marka. Tak, dobrze czytacie przez chłopaka. Nigdy nie spotkałam się z tak emocjonalnymi opisami, tym bardziej w wykonaniu faceta. Wszelkie zachwyty nad tymi zaznaczonymi kolorem opisami proszę kierować pod jego adres. 
Ja dziękuję ci ślicznie, że obdarzyłeś mnie takim zaufaniem i pozwoliłeś wykorzystać mi twoje fragmenty do miniaturki. Dziękuję. Ale nie tylko za to. Dziękuję, przede wszystkim, że jesteś. Dedykacja oczywiście jest dla ciebie.

Życzę wszystkim przyjemnej lektury!


Nie krytykuj masturbacji! To seks z kimś, kogo się kocha!




Tej nocy prawie wcale nie zmrużyłam oka. W głowie ciągle przewijały mi się słowa napisane przez nowo poznanego blondyna, tworząc niezapomniany obraz jego idealnego ciała. Dlaczego tak przejmowałam się jakimś nieznajomym mężczyzną? Cóż, pomyślmy… Te przenikliwe jasnoniebieskie tęczówki, to przepełnione erotyzmem spojrzenie, te złociste blond włosy, ta męska, wyrzeźbiona sylwetka… - szeptała moja podświadomość, a ja czułam jak w podbrzuszu rodzi się niezaspokojone napięcie seksualne. Stop! Przecież to ten sam irytujący facet, który śmiał mnie nazwać nerwową, niecierpliwą, dumną panią redaktor! Kto tu jest dumny i zadufany w sobie, ja się pytam?! W dodatku ja go wcale nie znam! To mógł być zwykły oszust. Stary, sfrustrowany desperat, podszywający się pod przystojnego 26 latka. Tylko dlaczego, do jasnej cholery, ciągle nie mogłam pozbyć się wrażenia, że on jest ze mną zupełnie szczery? Zaczynałam mu ufać, a to nie był najlepszy znak. Musiałam coś z tym zrobić. Miałam dwa wyjścia.
Albo wykasować go z listy kontaktów na gg, usunąć wszystkie nasze rozmowy (no, może zostawiając jedynie opis jego wyglądu… Nie, nie! Opanuj się dziewczyno!) oraz wymazać całkowicie jego irytującą osobę ze swojej pamięci.
Tak, to brzmiało odpowiedzialnie i było zgodne z głosem rozsądku.
Albo brnąć dalej w tę znajomość, poznać go lepiej i próbując dowiedzieć się o nim jak najwięcej, wystawić na sam koniec wotum zaufania, bądź wotum niepewności.
To z pewnością brzmiało mniej zdroworozsądkowo, tym bardziej, że trudno byłoby mi pozostać obiektywną i ocena końcowa była dla mnie oczywista już w tym momencie, ale zważając na moje nieustające i co gorsza narastające doznania w dole brzucha, moja ostateczna decyzja mogła być tylko jedna.
Próbując nie myśleć o swoich uciążliwych, seksualnych wariacjach posiliłam się śniadaniem w samo południe, po czym przeniosłam się do swojego zacisznego kąciku komputerowego, by wprowadzić w życie podjętą wcześniej decyzję. Włączyłam komputer i ponownie zalogowałam się na internetowy komunikator. Co prawda nie umawialiśmy się na konkretną godzinę naszej rozmowy, ale miałam cichą nadzieję, że będzie już tam na mnie czekała jego wiadomość. Nie myliłam się. Zaraz po zalogowaniu, w prawym dolnym rogu wyświetliła mi się mała ramka, w którą od razu kliknęłam. Na monitorze pojawiły się te same słowa, co wcześniej.

Witaj. Czekałem.

Spojrzałam na godzinę wysłania – 10:30. Przeniosłam wzrok na zegar wiszący na przeciwległej ścianie pokoju – 12:20. Cholera! Nie mogłam wcześniej zwlec się z tego łóżka? Teraz już za późno. Jednak moje szczęście najwyraźniej bardzo się za mną stęskniło, bo przy jego profilu słoneczko zmieniło barwę z czerwonej na żółtą. Tak!

Cześć. Już jestem.

Napisałam, mając nadzieję na jego szybką odpowiedź.

Jesteś mi winna przeprosiny. W nocy nawiedzały mnie bardzo ciekawe wizje z tobą w roli głównej.

Hah! Czyli nie ja jedna nie zmrużyłam oka. Nie mogłam jednak pokazać jakie wrażenie wywarła na mnie ta informacja, więc napisałam:

To raczej ty jesteś mi winny podziękowania. To z pewnością była dla ciebie niezapomniana noc. Może opiszesz mi swoje przeżycia?

Stajemy się wygadani. Czyżbyś czuła niedosyt po naszych ostatnich rozmowach?

Powiedzmy, że ciekawość zżera mnie od środka.

Dobrze, ale to może chwilę potrwać, więc proponuję ci w tym czasie zaparzyć sobie herbaty.

Oczywiście się zgodziłam i podekscytowana ruszyłam do kuchni, nie mogąc się doczekać przeczytania jego wiadomości. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. Jego ostatni opis był jedynie przedsmakiem przed czekającą ucztą. Lekką przystawką, przed podaniem sycącego dania dnia.
Gdy załączyłam czajnik i odwróciłam się z zamiarem sięgnięcia do szafki po herbatę, mój wzrok padł na czerwone, krągłe pomidory, leżące w misce na lodówce. Oczami wyobraźni już widziałam stalowe ostrze wbijające się w miękką, ciepłą esencję oparzonego pomidora, chcące dostać się do jego słodkiego wnętrza. Czerwone soki spływające po srebrnej powierzchni, wraz z soczystym miąższem, hipnotyzujące intensywnością swojej barwy i aromatu… Nie! Stop! Co się ze mną dzieje? Przez tego seksownego czarusia staję się jakąś niewyżytą nimfomanką. Czy ja powiedziałam seksownego? Cholera! Jest ze mną gorzej, niż myślałam. Nawet warzywa kojarzą mi się tylko z jednym. Chociaż jakby on wycisnął na mój brzuch czerwony miąższ, a potem go zlizał swoim wilgotnym, zwinnym językiem… Nie, nie, nie!!! Opanuj się! Nie jesteś jakimś sex chefem, tylko porządną, ułożoną redaktor naczelną! Tak, tego się trzymajmy. Wrzuciłam torebkę herbaty do kubka, zalewając ją przegotowaną wodą. Odczekałam trzy minuty i czubatą łyżeczką wyciągnęłam ją, wrzucając do kosza. Nasypałam dwie pełne łyżeczki cukru, pomieszałam i złapałam za uszko, kierując się do mojego gabinetu. Usiadłam wygodnie w fotelu, upijając łyk mojego ulubionego napoju, spoglądając na właśnie co wyświetloną wiadomość.
Pfu!
Dopiero co wypita ciecz rozprysła się malowniczo na ekranie komputera, a jej resztki spływały mi po brodzie, skapując na biurko. Jasna cholera, oplułam monitor! Chusteczką przetarłam szybko ekran, wciąż oniemiała wpatrując się w wyświetlony tekst, chłonąc każde napisane słowo.

Przeciągłe spojrzenie połączyło ich umysły w jedności celu i pragnień. Dusząca cisza napierająca z każdej strony przypominała atmosferę na kształt tej, następującej przed wystrzałem z broni palnej. Namacalny bezdźwięk, przenikliwy bardziej niż cała kakofonia świata. Usta spragnione ust, ciało spragnione ciała, drżące z niecierpliwości pożądania. Całą mimiczną scenę przerwała ona, przygryzając wargi, naciskając tym samym spust broni łaknienia. Wystrzał namiętności przeszywający każdą komórkę ciała odbijał się jeszcze echem od ścian, kiedy ruszył ku niej, nie oglądając się za siebie. Z zadziwiającą szybkością, pchnął ją ku ścianie frontowej przygważdżając ją do niej, nie dając nawet milimetra swobody. Rozstawił ręce, które spragnione dotarły do upragnionego frontu. Jedna z nich, mijając jej głowę o cal, spoczęła na ścianie, napierając na nią boleśnie. Druga bezwiednie powędrowała w okolicę jej pasa, drżąc z niecierpliwości. Nie czekając na jej reakcję przycisnął ją jeszcze bardziej do siebie, nie pozostawiając miedzy nimi ani centymetra odstępu. W tym samym momencie, nie dając sobie czasu na złapanie oddechu, zatopił się w jej wargach w porywczym pocałunku, zabierając jej resztki tchu i wysysając każdorazowo ostatki życiodajnego powietrza. Lewa noga, znalazłszy się miedzy jej udami, rozchylała je w gorejącej pantomimie emocji, ocierając się coraz mocniej o jej łono, wilgotniejsze z każdą sekundą. Gra świateł rozpalonych świec, cichy chichot płomieni, drwiących z prostoty ludzkiej gorączki pożądania, w zazdrości ciskających ostrzegawcze, pojedyncze promienie rozpalonej łuny światła w mroczne zakamarki pomieszczenia. Bezcelowo błądząca dłoń powędrowała ostatecznie do rozporka jego czarnych jeansów, rozpinając go subtelnie, odpiąwszy moment wcześniej jedyny guzik, znajdujący się odrobinę wyżej. Poczuł jak ona zaczyna zatapiać się w powolnym, przemijającym przedstawieniu żądzy, bezwładnie staczając się po ścianie, kiedy jej kolana nie były już w stanie dłużej się opierać. Odchylił się w tył, odwracając się na pięcie i jednym pchnięciem zwalił wszystko, co do tej pory znajdowało się na stole. Ciężki tępy łoskot rozniósł się po pokoju, rozbrzmiewając setką dźwięków trudnych do przypisania czemukolwiek. Odwrócił się ponownie w jej stronę i chwyciwszy ją za przeguby, cisnął na dopiero co wyczyszczony blat stołu.
W tym momencie się obudziłem. Wystarczająco zwizualizowane?

Kolejną minutę polerowałam to samo miejsce na monitorze, wpatrując się w niego z uchylonymi ustami. Nie zwróciłam uwagi na wyraźne odniesienie do moich wcześniejszych słów w jego ostatnim pytaniu. Reszta tekstu zbyt skutecznie odciągała od tego moją uwagę. Jeżeli wcześniejszy opis spowodował znaczne podwyższenie temperatury mojego ciała, to ten wywołał w nim istną gorączkę. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć, omamiona poetycką erotycznością, zawartą w każdym słowie. Nigdy jeszcze nie przeczytałam tak przepięknie wyrażonych uczuć. Jego porównania wprawiały mnie w przedziwny trans, a ich przesłanie rozbudzało jednocześnie wszystkie moje zmysły. Opadłam na oparcie fotela, próbując opanować emocje. Gdy spojrzałam ponownie na ekran, w okienku widniały słowa:

Wiem, że przyjemność musi trwać, ale mogłabyś mnie chociaż włączyć w ten proces. Chętnie poczytam jak zaspokajasz własne pożądanie wywołane moim opisem.

Po moim trupie! Nigdy nie dam mu tej satysfakcji! Jego słowa nie zmuszą mnie nawet do tego, by chociaż pomyśleć o masturbacji, a co dopiero, by się do niej posunąć.

Chyba masz zbyt wygórowane mniemanie o własnych możliwościach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że twoje teksty mogłyby mnie doprowadzić do spełnienia. Zapamiętaj to sobie!

Napisałam, czując gotującą się we mnie wściekłość, omijając prawdę szerokim łukiem i machając jej na pożegnanie.

To brzmi jak wyzwanie.

I niech nim będzie!

A więc dobrze. Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Ponowna próba sił o 22. Pasuje?

Oczywiście, że pasuje! Już ja ci pokaże, że ze mną się nie zadziera!

Tak, będę o 22.

A więc, do zobaczenia księżniczko.

Ty zakichany palancie! Nie jestem twoją księżniczką! Poza tym, nie zaczyna się zdania od „a więc”. Moja wściekłość sięgnęła górnych rejestrów furii. Zamknęłam laptop, nie siląc się nawet na słowo pożegnania. Już on mnie popamięta! Arrogant!

***

Cały dzień minął mi wyjątkowo szybko. Chcąc rozładować emocje, które skumulowały się we mnie po rozmowie z tym księciem w papierowej koronie na ośle, zamiast rumaka, napisałam zaległy artykuł o centaurach i o godzinie dwudziestej postanowiłam zażyć trochę rozrywki, więc włączyłam mugolską telewizję. Jednocześnie uruchomiłam też laptop, logując się na gg. Może Harry lub Ron się do mnie odezwą? Na jednym z programów zaczynał się właśnie film - „Joe Black”. Niech będzie – pomyślałam, rozsiadając się wygodnie w fotelu.

***

W wypełnionym do tej pory przerażającą ciszą pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Skierowałam swoje opuchnięte od płaczu oczy w stronę monitora i machinalnie kliknęłam na małą ramkę w prawym dolnym rogu.

Gotowa na dalszą część naszej erotycznej potyczki?

Nie. Na nic nie byłam gotowa. Z łzami spływającymi po policzkach zatraciłam się w mrocznym dance macabre, zastanawiając się nad kruchością ludzkiego istnienia. Ten film uzmysłowił mi, że śmierć spotka każdego z nas, bez względu na wyznawaną religię, czy status społeczny. Jedyna pewna rzecz na tym świecie. Ale czy jestem na to gotowa? Przerażała mnie wizja, że w każdej chwili mogłoby mnie nie być. Co wtedy się stanie? Czy będę coś czuła? Czy dalej będę istniała? Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić i to wypełniało mnie niewyobrażalnym strachem, totalnie paraliżując. Najbardziej boimy się tego, czego nie potrafimy zdefiniować...

Co się stało? Wiem, że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi.

Jego pieprzony szósty zmysł!

Chcesz wiedzieć co się stało? Siedzę na fotelu cała zapłakana, bojąc się śmierci. Tak, dobrze widzisz. Boję się śmierci. Film Joe Black uświadomił mi najbardziej oczywistą rzecz na świecie, o której każdy wie, ale o której każdy boi się rozmawiać.
I co, zadowolony? Teraz możesz mnie dobić swoją kolejną ironiczną ripostą. 

Przepraszam, jeżeli uraziłem cię jakimkolwiek swoim słowem. Nigdy nie chciałem cię zranić.
Proszę, nie bój się. Czy William Parish się bał?

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Było mi strasznie głupio, że tak impulsywnie zareagowałam. Nigdy nie odebrałam jego wypowiedzi jako raniących, wręcz przeciwnie. Dzięki niemu w końcu oderwałam się od tej zabijającej mnie od środka monotonii.
„Czy William Parish się bał?” A więc znał ten film. Nie wiedziałam dlaczego, ale poczułam, że chcę się przed nim otworzyć. Miałam niewytłumaczalną pewność, że on mnie zrozumie.

To nie takie proste. Nagle uświadomiłam sobie, że jutro mogę się już nie obudzić i wiem, że nie jestem na to gotowa.

Żyj tak, jakby ten dzień był twoim ostatnim. Nie będziesz się bać, jeżeli będziesz miała świadomość, że wykonałaś swój plan w 100%. Jeżeli nie pozostawisz za sobą niezałatwionych spraw. Jeżeli nie będziesz żałować w swoim życiu żadnej chwili. Ty żałujesz?

Dobre pytanie. Przypomniałam sobie wszystkie dobre i złe chwile, minione podczas 26-letniej przygody, którą miałam już za sobą. Zebrałam już spory bagaż doświadczeń, ale czy znalazłyby się w nim sytuacje, które chciałabym wymazać z pamięci?

Nie.

To dobrze. I tak masz żyć dalej, w pełni ciesząc się z trwających wakacji. Mimo iż nie zawsze będzie idealnie, ty będziesz zbierać nowe wspomnienia, które pozostaną z tobą na zawsze. Piękne zdjęcia, które będziesz kolekcjonować w albumie życia, do chwili, gdy się cały zapełni. A gdy to się stanie będziesz spokojna i gotowa.

Już jestem – pomyślałam, ścierając ostatnią płynącą łzę. Każde jego słowo wywiewało cząstkę niepewności i strachu, tkwiącą we mnie, napawając mnie tylko optymizmem. Nie spodziewałam się po nim takiej wrażliwości i dojrzałości. Jak ty to robisz? Z resztą nieważne.

Dziękuję ci.

Za co?

Za to, że jesteś.
Mogę zadać ci pytanie?

Oczywiście.

Będziesz moim Joe Blackiem?

Nie.

Zamarłam. Dziwny ucisk w klatce piersiowej uniemożliwił mi normalne oddychanie. Nie rób mi tego, proszę.

To niemożliwe. Nie mogę być twoim Joe Blackiem, będąc twoim Księciem Ciemności.

Zamknęłam oczy, wypuszczając powoli powietrze. Uśmiechnęłam się delikatnie, podnosząc wzrok na wyświetlone słowa.

Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym cię teraz przytulić.

Więc to zrób.

Potrzebowałam jego obecności. Zapewnienia, że jest ze mną, chociażby na tę krótką chwilę. Po dwóch minutach, które mi wydawały się wiecznością, w okienku zobaczyłam jego wiadomość.

Stali jedno przy drugim. Ramie w ramię, delikatnie ocierając się o siebie. Wydawać by się mogło, że spoglądają na niesamowitą, delikatnie majaczącą panoramę miasta, teraz, w zapadającym zmroku, rozświetlaną przez tysiące latarni. Widok ten zapierał dech w piersiach, ale dla nich nie było to nic szczególnego. Życie za szybą biegło swoim torem, gnając przed siebie jak oszalałe, ale w tym pomieszczeniu czas się zatrzymał. Dla nich. W jednej, tak drogocennej chwili, zniknęły wszystkie troski, zmartwienia i cały ten denerwujący zgiełk świata zewnętrznego. Czuli, że są tam tylko dla siebie. Stojąc obok niej od jakiegoś czasu, nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Nie miało to jednak znaczenia. Słowa były zbędne. Był szczęśliwy, że mógł na nią patrzeć. Chłonął każdy najmniejszy szczegół jej twarzy, zapamiętując każde drżenie mięśni. Chciał wyryć sobie jej obraz w pamięci, bojąc się, że może za chwilę zniknąć, zostawiając go samego, a wiedział, że bez jej widoku nie byłby w stanie przeżyć nawet sekundy.

Przeczytawszy ostatnie słowo ponownie poczułam jak łzy zbierały się pod moimi powiekami, które z trudem powstrzymywały je przed wypłynięciem. Mrugając kilka razy, nachyliłam się nad klawiaturą, zaczynając pisać najbardziej intymny tekst w moim życiu.

Tak bardzo chciała, żeby w końcu jej dotknął, przytulił. Czuła jak kolana jej miękną, a ona z trudem powstrzymuje się przed upadkiem. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a i tak już gęsta atmosfera zdawała się być teraz nie do wytrzymania. To, co wtedy zobaczyła w jego oczach, nie sposób było wyrazić słowami. Jego głębokie spojrzenie zdawało się ciskać iskry, wraz z wydobywającym się żarem, który mógłby, równie skutecznie co latarnie, rozświetlić całe miasto. Było w tym coś niesamowicie pociągającego, wręcz hipnotyzującego.

To uczucie, które w nim eksplodowało, patrząc w jej przepiękne, orzechowe oczy wzięło w końcu górę nad zdrowym rozsądkiem. Było to pożądanie. Niezwykły pociąg w stosunku do kobiety. Rozrywający, gorejący w piersiach, zawadniający umysł i ciało afekt. W jednej chwili tak jak stali, złączyli się razem, przylegając do siebie ciałami w szaleństwie emocji, jakie ich ogarnęły.

Bez najmniejszego ostrzeżenia wskoczyła na niego niczym dzika kotka, splątawszy swoje nogi na jego plecach, obejmując go udami w pasie.

Nie potrafiąc się już dłużej kontrolować, przygwoździł ją z impetem do ściany, starając się przemierzyć każdy, najmniejszy cal jej rozpalonego ciała swoimi rękoma. Kiedy, jak już mu się wydawało, zdołał tego dokonać, odchylił się nieznacznie.

Ona wciąż oparta o ścianę wołała o pomstę do nieba, że śmie przerywać w takim momencie. Wszystko zostało zapomniane, kiedy wyszło na jaw, że zrobił to tylko po to, aby w bezprecedensowy, a nawet spektakularny sposób zedrzeć z niej ubranie. Kiedy została na niej sama bielizna, kiedy do jego świadomości dotarł obraz wysoko wykrojonych stringów, ogarnęła go zimna furia. Zerwał z niej resztki garderoby, odwracając ją do siebie tyłem. Jeszcze raz docisnął ją do ściany, mocniej, niż by sobie tego życzyła, zdecydowanym ruchem nogi, rozdzielając jej uda. Chwyciwszy jej ręce zaciągnął je na plecy, całkowicie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Była już niezwykle mokra.

Z niemal zwierzęcym instynktem wszedł w nią gładko. Jej jęki nosiły się po pokoju, wracając do nich, odbiwszy się od ścian. Nie potrafił nad sobą zapanować. Wchodził w nią za każdym razem coraz głębiej, czując jak zaczyna niesfornie dygotać na całym ciele. Chwyciwszy za jej opadające włosy, odciągnął jej głowę do tyłu, odsłaniając delikatnie zarumienioną szyję. Nie namyślając się długo, w przypływie dzikości zatopił w niej swoje zęby niczym rozwścieczone zwierze, pragnące rozszarpać w furii swoją ofiarę.

Jęknęła jeszcze głośniej, odpływając w ekstazie. Jej ciało spowite, w trudnej do opisania, rozkoszy, wyrwało się spod rozkazów swojej właścicielki. Poczuł jak delikatnie zaczyna osuwać się na podłogę. Schwyciwszy ją w ostatnim momencie, przygarnął do siebie, wtuliwszy się w nią najmocniej jak tylko potrafił. Czuł jak ogromne uniesienie i emocje z nim związane, delikatnie, z każdą chwilą coraz bardziej opadają, by w końcu całkowicie zaniknąć...

Nie potrafiłam się opanować. Każdym słowem próbowałam zabrać część tego paraliżującego pożądania, które zamiast całkowicie odpłynąć, zwiększało się z każdą kolejną linijką tekstu. Moja dłoń powędrowała w bezwarunkowym odruchu do miejsca, w którym teraz była tak bardzo potrzebna. Gdy przesuwałam nią po brzuchu, przed moimi oczyma pojawiły się jego słowa: Jeszcze zobaczymy, jak silna jest twoja samokontrola. Nie mogłam pozbyć się palącej obawy, że wszystkie jego słowa są tylko nic nieznaczącymi pionkami w słownej, erotycznej potyczce. Słysząc znajomy dźwięk, przeniosłam spojrzenie na monitor.

Wiesz, okazałem się słaby. Onanizuję się jak oszalały, wyobrażając sobie, że robię to z tobą.

Pieprzyć samokontrolę! Odganiając wszystkie myśli, pozwoliłam swojej dłoni dotrzeć do pożądanego miejsca erotycznych rozkoszy.

***

Pięć minut później, oddychając szybko, wciąż przeżywając niedawno miniony orgazm, drżącymi palcami napisałam:

Przegrałam. Możesz być z siebie dumny.

Nie. Nikt z nas nie przegrał. Przykro mi, że tak sądzisz. Dla mnie, oboje zwyciężyliśmy.

Cholera. On nie przestanie mnie zaskakiwać.

Dla mnie jest to porażka, bo jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty, samymi słowami. Jednak jak tak ma smakować przegrana, nazywaj mnie straconą.

Wystarczy mi określenie „księżniczka”.
Pisząc pierwszy fragment miałem zamiar zaserwować ci najbardziej zmysłowe, a jednocześnie najbardziej delikatne pieszczoty, na jakie tylko byłoby mnie stać, ale czytając twój opis, nie mogłem się powstrzymać. Moja samokontrola poszła się kochać, jęcząc głośno, zagłuszając moje własne krzyki.

Nie mogłam dłużej się powstrzymywać i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Jego określenia nigdy mi się nie znudzą. Nie chciałam być gorsza.

Nic straconego. Chętnie stanę się obiektem twoich miłosnych eksperymentów, tym bardziej, że moje pożądanie złapało właśnie pociąg powrotny do domu.

Zrobię to z przyjemnością, pod jednym warunkiem.

Znowu? Czy on zawsze musi wszystko komplikować?

Jakim?

Spotkasz się ze mną jutro, w hotelu Corinthia o 19 wieczorem.

Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Nie mogłam uwierzyć, że zrealizuje się moje niewypowiedziane życzenie. Pragnęłam bezpośredniego spotkania z nim od chwili, w której poznałam jego wrażliwą stronę, dzięki filmowi „Joe Black”. Nie zastanawiając się długo napisałam:

Zgadzam się.

A więc jesteśmy umówieni. To teraz przechodzimy do wersji soft.

Całe moje ciało napięło się, czekając na jego kolejny ruch. Wiedziałam, że to on musi go wykonać. Z resztą nie miałam nic przeciwko, chciałam mu się oddać. Byłam tylko jego.

Zbliżam się do ciebie powoli, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Kładę dłonie na twojej talii, czując jak pod wpływem mojego dotyku nieruchomiejesz. Przysuwam nimi niespiesznie po całym twoim ciele, odganiając całe niepotrzebne napięcie. Biorę cię na ręce i zanoszę w stronę łóżka, na którym delikatnie cię kładę. Zbliżam swoje usta do twoich, składając na nich słodki pocałunek.

Zdziwiła mnie ta nagła zmiana narracji. Pchana niekontrolowanym impulsem wystukałam tylko:

Dlaczego piszesz w pierwszej osobie?

Bo chcę się kochać z tobą, a nie z bezosobową dziewczyną.

Zabrakło mi oddechu. Tak bardzo go pragnęłam. Postanowiłam dać mu tyle rozkoszy, ile tylko będę potrafiła. Chciałam, by mnie nigdy nie zapomniał.

Oddaję pocałunek z całą skrywaną namiętnością. Przybliżam cię do siebie jeszcze bardziej, jedną dłoń wplatając w twoje włosy, a drugą błądząc po twoich plecach. W końcu odrywam się od twoich warg, przenosząc swoje ręce na twoją klatkę piersiową, odpinając wszystkie guziki przy twojej koszuli, zsuwając ją z ramion.

Jesteś moja.
Jednym szarpnięciem pozbywam się zwiewnej koszulki, niecierpliwymi palcami odpinając niepotrzebny stanik. Przysysam się do twojej piersi, drugą pieszcząc dłonią. Schodzę pocałunkami niżej, jednocześnie odpinając jedyny guzik przy twoich jeansach. Ściągam je jednym ruchem, rzucając je na ziemię. Schylam się niżej, całując twoją kobiecość przez materiał majtek, zsuwając je delikatnie w dół.
Lubisz czekoladę?

Zszokowana tym pytaniem, wpatrywałam się w ekran.

Tak, lubię. Dlaczego pytasz?

Zaraz zobaczysz księżniczko.

Ciekawość zżerała mnie od środka. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję.

Wyczarowując jednym skinieniem różdżki kostkę czekolady, zbliżam ją do moich ust, oblizując jej czubek. Kieruję ją na twoją szyję, przesuwając nią po twojej delikatnej skórze w stronę dekoltu, zostawiając brązowy ślad. Wyznaczoną w ten sposób ścieżką, podążam swoim językiem, rozkoszując się każdą twoją reakcją.
Ten sam zabieg powtarzam na twoim brzuchu i wewnętrznej stronie ud, skutecznie omijając twoje najwrażliwsze miejsce.

Przestań!

Chcesz, żebym przestał?

Tak, to znaczy nie! Cholera! Ja też chcę cię całować.

Byłam sfrustrowana. Tak bardzo chciałam mu się odwdzięczyć za jego słowa, sprawić mu jak największa przyjemność, a on doprowadzał mnie do białej furii każdym swoim kolejnym słowem.

Księżniczko, pozwól mi się kochać. Nawet nie wiesz, jaką sprawia mi przyjemność myśl, że jutro będę mógł cię dotknąć w rzeczywistości.

Cholera! Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej zsunęłam dłoń między uda, spijając każde jego słowo, pojawiające się na szklanym ekranie.

Zachwycony twoimi reakcjami, trzymając między palcami pozostałości po słodkim przysmaku, wsuwam je w twoje wnętrze, upajając się jego gorącem. Zaczynam nimi poruszać, z każdą sekunda zwiększając tempo, nie spuszczając wzroku z twojej twarzy. Twoje iskrzące, czekoladowe tęczówki są dla mnie otchłanią, w której zatapiam się bez reszty. Zaalarmowany twoimi okrzykami i nagłym skurczem mięśni wokół moich palców, zagłębiam je w tobie do samego końca, doprowadzając cię do upragnionego orgazmu. Wysuwam je powoli, kierując je w stronę moich spragnionych ust. Językiem zlizuję resztkę słodkości czekolady, połączonej z intensywnym smakiem twojego wnętrza. Jednak to mi nie wystarcza. Spragniony twojej esencji palcami delikatnie odchylam płatki twojej kobiecości, zagłębiając się w niej językiem. Jestem pewien, że nigdy nie zapomnę cudownego smaku i oszałamiającej woni najpiękniejszego kwiatu, którym mnie obdarowałaś. 

Z lekturą ostatniego zdania wygięłam swoje ciało w łuk, osiągając kolejny raz słodkie spełnienie. Wykończona opadłam na oparcie fotela, próbując unormować oddech.

Mam nadzieję, że udało mi się choć po części cię zadowolić. Obiecuję, że jutro poznasz szerszą gamę moich możliwości. Rezerwacja w hotelu jest złożona na twoje nazwisko. Nie mogę się doczekać naszego spotkania. Dobranoc księżniczko.
K.C.

Jeżeli to był tylko przedsmak tego, co mnie jutro czeka, musiałam się nieźle wyspać, by wytrzymać choć do połowy jego miłosnych tortur. Chwila… Czy on napisał, że rezerwacja jest złożona na moje nazwisko? Cholera! Kiedy on zdążył to zrobić? I kto mu dał prawo posługiwania się moim nazwiskiem? A najgorsze było to, że nie potrafiłam się na niego wkurzać. Tak bardzo chciałam go poznać…
Pospiesznie zamykając laptop, skierowałam się do łazienki, biorąc letni prysznic. Przebrałam się w satynową koszulkę nocną, odkładając na fotel komplet czerwonej, koronkowej bielizny. To będzie długa noc. – szepnęłam sama do siebie, kładąc się do łóżka.
Już jutro świat wirtualnych rozkoszy wkroczy w rzeczywisty wymiar.



poniedziałek, 7 października 2013

K.C. czyli wirtualny słownik uczuć - część I

Hello everybody!

Tym razem czeka was podróż z dwoma przesiadkami, bowiem przygotowałam dla was trzyczęściową miniaturkę. Pomysł na nią towarzyszył mi już od dobrych trzech miesięcy, no i w końcu udało mi się ją skończyć. Przyznam szczerze i nieskromnie, że ją lubię i jest mi ona chyba najbliższa z wszystkich napisanych do tej pory miniaturek. Dlatego zrobię coś, czego do tej pory nie robiłam. Proszę podzielcie się ze mna swoją opinią na jej temat. Napiszcie mi swoje odczucia, uwagi, reakcje... To dla mnie będzie wiele znaczyło. Czy zrobicie to pod tym postem w komentarzu, czy na gg, czy też na mailu, jest mi to obojętne. Z góry dziękuję za każde słowo. W tym momencie musiałabym również wspomnieć, że to opowiadanie zawiera treści erotyczne, nieodpowiednie dla osób nieletnich, które mogłyby je urazić, zdeprawować... etc, ale jak dla mnie to idiotyczne, więc tego nie zrobię. Z formalnego punktu widzenia jest to tutaj napisane, z nieformalnego... patrzcie, czytajcie i radujcie się! Aha... Jeszcze dedykacja. Każda część zostanie poświęcona komuś innemu. Tę dedykuję wspaniałej Madeline. Jeżeli jest jakaś osoba, czytająca mój blog, która nie zna jej twórczości (w co po prostu nie wierzę) tu są linki do jej dwóch blogów. Jeden z nich zawiera już ukończoną historię, drugi zabierze nas w świat nowej, tajemniczej przygody.

http://dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com/

http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/

Informuję, że druga część miniaturki pojawi się w środę, a trzecia w piątek. Postaram się wstawić je raczej w poranno-popołudniowych godzinach, ale to bedzie zależne od moich zajęć  na uczelni. Pozdrawiam! Enjoy!


K.C.
czyli wirtualny słownik uczuć

„Miłość jest odpowiedzią. Ale kiedy czekasz na odpowiedź, seks zadaje całkiem interesujące pytania.”




To miał być kolejny, nudny dzień. Przeglądałam właśnie Internet w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji dotyczących centaurów. To niesamowite ile mugole wiedzą o tych magicznych stworzeniach. Wyjdzie z tego niezły artykuł do Proroka – stwierdziłam w duchu, dodając nową zakładkę z mitologią grecką. Od zawsze pisanie było moją pasją, a po spektakularnym zwycięstwie nad Voldemortem wydawnictwo najpopularniejszej gazety w świecie czarodziejów samo zwróciło się do mnie z propozycją zostania ich reporterką. Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią i po dwóch latach pracy i spodziewanym awansie piastowałam już stanowisko redaktor naczelnej, mogąc nazwać się w stu procentach kobietą sukcesu, spełnioną zawodowo. Niestety tylko zawodowo. Osiągnięcie wszystkiego w życiu pisarskim, zaowocowało zaniedbaniem życia prywatnego. Każdą minutę swojego wolnego czasu poświęcałam pracy, oddając się jej bez reszty. Tylko raz postanowiłam zaangażować się w związek z Mattem, moim kolegą z pracy i nie zamierzałam tego błędu powtarzać. Satysfakcjonujący seks to jednak trochę za mało, by stworzyć chociażby fundamenty stabilnego związku. Może jeszcze nie spotkałam swojej przysłowiowej drugiej połówki? Z moich rozmyślań wyrwał mnie krótki sygnał, zwiastujący przyjście nowej wiadomości na gg. Moja znajomość mugolskich osiągnięć technologii użytkowej okazała się bardzo przydatna. Nie tylko zyskałam całkiem spore źródło informacji w postaci całej sieci internetowej, ale również lepszą możliwość kontaktu z moimi najlepszymi przyjaciółmi. Stosunkowo szybko się do niej przyzwyczaili, szczególnie Harry, któremu najnowsze wynalazki mugoli nie były całkowicie obce. Cieszył się z tak skutecznej formy nawiązania ze mną rozmowy, przynajmniej w świecie wirtualnym. Nasze osobiste spotkania ograniczały się jedynie do wspólnego spędzania świąt, zarówno tych Bożonarodzeniowych, jak i tych Wielkanocnych. Nawet urodziny celebrowaliśmy osobno, pocieszając się wysyłanymi sobie nawzajem prezentami i kartkami ze szczerymi, niestety niemożliwymi do spełnienia, zapewnieniami jak najszybszego spotkania. Ale teraz w końcu to zmienię! – pomyślałam, naciskając na ramkę znajdującą się w prawym dolnym rogu, by po chwili wpatrywać się okienko umiejscowione na samym środku ekranu. 

Witam. Nie przeszkadzam?

No świetnie! Moje osobiste rozmyślania natury egzystencjalnej, które pojawiły się po raz pierwszy od dwóch lat musiał przerwać jakiś ciekawski i arogancki facet! Jego płeć wywnioskowałam po jego podpisie na górnym pasku – Książę Ciemności. To chyba jasne, że jest to facet, prawda? Dziewczyna mianowałaby się raczej Księżniczką. Czy ktoś, kto tak się przedstawia może nie być arogancki? I jeszcze to jego „Witam”. Ile on ma lat? 60? Zdenerwowana, napisałam tylko:

Przeszkadzasz. W rozmyślaniu.

Na pewno zaraz przeczytam jakiś górnolotny tekst dotyczący zbytniego marnowania czasu na tak normalną czynność jak myślenie. – pomyślałam – To by do niego pasowało. Tak. Z całą pewnością. Słowa, które pojawiły się na ekranie wprawiły mnie więc w niemałe zdziwienie.

Rozumiem i przepraszam. Kiedy więc będę mógł napisać do ciebie bez obaw, że w czymś ci przeszkodzę?
Mam nadzieję, że wybaczysz mi to bezpośrednie przejście na „ty”, ale mając 26 lat nie przywykłem zwracać się do swoich rówieśników per Pan/Pani.

Zaskoczył mnie i to bardzo. Nie poświęcając zbytnio uwagi mojemu nagłemu ożywieniu na wiadomość o jego prawdziwym wieku i dziwnym uczuciu podekscytowania, napisałam:

Wybaczam. Ja również przepraszam za moją niezbyt miłą odpowiedź. Napisz do mnie koło 19 wieczorem, dobrze? 

Tak zrobię.
A tak przy okazji. Wiesz, że zbytnie rozmyślanie może być szkodliwe? Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym.

Z chwilą pojawienia się ostatniego słowa słoneczko przy jego profilu przybrało barwę czerwieni.
Zaraz. Jak mówią na takich w Anglii? Self-important? Self-righteous? Tak, chyba tak. Jednak ja wolę nazywać wszystko po imieniu. You`re arrogant!
Powinnam bardziej zaufać swojej intuicji.
Ale czy właśnie nie tego się po nim spodziewałaś? Czy właśnie nie tego po tylu latach płaszczenia się przed twoimi nogami oczekiwałaś? – podpowiedziała mi moja ukochana podświadomość. Zdrajczyni! – krzyknęłam w duchu, próbując nie zwracać uwagi na fakt, że mówienie do samej siebie nie jest najlepszą oznaką inteligencji i opanowania. Nie zastanawiając się nad tym co robię, kliknęłam na napis „zamknij” w menu start.
Nagle cały artykuł czekający na napisanie stracił jakiekolwiek znaczenie. Cała moja praca nie miała już żadnego sensu. Po raz pierwszy od dwóch lat.

***

Nie będąc do końca pewną dlaczego to robię, o godzinie 18.50 włączyłam ponownie mój laptop, logując się na mój profil gg. Od ostatniej wizyty na „Edziu”, jak pieszczotliwie zwykłam nazywać mój przenośny komputer, nie mogłam myśleć o niczym innym, niż tylko o tej dziwnej rozmowie z nim. Był zbyt pewnym siebie zarozumialcem, jak zdążyłam już ustalić, jednak zrobił coś, czego nie udało się dokonać nikomu innemu od ponad dwóch lat. Zaintrygował mnie. Do tej pory nie liczyło się dla mnie nic innego poza pracą. On spowodował, że zapisany na pulpicie dokument pod tytułem „Centaury – prawda i mity o tych pięknych stworzeniach” był wciąż pusty.
Cholera! Nie dodałam go do kontaktów! – pomyślałam, zdając sobie sprawę, że będę musiała przeszukać moje ostatnie rozmowy w poszukiwaniu upragnionego numeru. Nie zdążyłam jednak nic zrobić, gdy u dołu ekranu zobaczyłam znajomą ramkę, zasygnalizowaną znajomym sygnałem, z tekstem napisanym znajomą czcionką.

Witaj. Czekałem.

Kliknęłam na nią, wpatrując się w dwa, z pozoru mało znaczące słowa, ukazujące się teraz w dużo większym oknie, z bladozieloną ramką. Już od czasów szkolnych miałam sentyment do tego koloru. Sama nie wiem dlaczego.
„Czekałem…” Jedno słowo, a wzbudza tyle emocji. Tym wyznaniem zmył całą moją wcześniejszą złość.

Już nie musisz. Jestem.

Napisałam, czując lekkie drżenie palców dotykających odpowiednich klawiszy na klawiaturze.

Wiem. Dziwię się tylko, że po moich ostatnich słowach jeszcze masz na to ochotę. Jesteś osobą, którą można łatwo podpuścić i szybko zdenerwować, czyż nie?

Czy ja coś przed chwilą wspominałam o mijającej złości? Arrogant! Co on się bawi w psychologa?! – pomyślałam zirytowana, zapominając, że sama przed chwilą przeprowadziłam mu dogłębną psychoanalizę. Pamiętaj, wdech, wydech…

Zaintrygowałeś mnie. A o to ostatnimi czasy nie łatwo.

Jesteś genialna! Tak trzymaj. Pamiętaj, tylko spokój może cię uratować.

W takim razie jestem z siebie dumny.

Chwila jak to szło? Wdech ustami, wydech nosem?

Opisz mi siebie. Wiem już, że jesteś nerwową, niecierpliwą 26-latką mieszkającą w Londynie, którą trudno zaintrygować. Co jeszcze?

A w dupie mam całą samokontrolę! Ja nerwowa i niecierpliwa? Jak on śmie! Terapeuta od siedmiu boleści się znalazł.

A ty za to jesteś zbyt pewnym siebie arogantem, lubiącym swoim impertynenckim tonem denerwować ludzi. Self-righteous. Zgadza się?

Tak. Dobrze ujęte. Trafiłaś w samo sedno. Ale z tego co sobie przypominam rozmawialiśmy o tobie, a nie o mnie, prawda? Czym się zajmujesz?

Głośno wypuściłam powietrze z ust, nie mogąc uwierzyć w jego bezczelność.

Jestem redaktorem naczelnym ogólnotematycznego dziennika.

I jesteś z siebie dumna. To można wyczuć, wiesz? Jaka jest jego nazwa?

10, 9, 8, 7, 6,…, 3, 2, 1. Huuu…Tak już lepiej.

Ona ci nic nie powie. Nie jest on jakoś nad wyraz popularny.

Oczywiście było to wierutne kłamstwo, ale nie zamierzałam poprzez swoją nieostrożność zdradzić temu nadętemu pajacowi swojego prawdziwego pochodzenia. Mugol! Jeszcze chyba nigdy to słowo nie zabrzmiało w moich ustach tak obraźliwie.

Sprawdź mnie.

Czy on nigdy nie odpuszcza? Ale w końcu to tylko nazwa. I tak mu nic nie powie.

Prorok codzienny.

To mamy pierwszą cechę, która nas łączy, czarownico.

Co?! O cholera… On też jest czarodziejem? Tego najmniej się spodziewałam. Coś mi się wydaje, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy.

Nie wiedziałam, że mugolskie komunikatory są tak powszechne wśród magicznej społeczności.

Nie tylko ty odkryłaś, że jest to bardzo ciekawa alternatywa do niezwykle powolnych sów pocztowych.
Skoro pasujemy do siebie pod względem mentalnym, sprawdźmy czy podobnie jest z naszą fizycznością. Jak wyglądasz?

Cóż, nie pomyliłam się. Jego bezpośredniość nie przestanie mnie zadziwiać.

Jestem szczupłą, niewysoką brunetką z kręconymi włosami i brązowymi oczami.
Wystarczająco zwizualizowane?

Ach… Zero finezji. Myślałem, że panią redaktor naczelną najpopularniejszej gazety w czarodziejskim świecie stać na więcej.

Tak? To niby czego oczekiwałeś?

Zapytałam, wkurzona jego bezczelnością. Po dłuższej chwili milczenia doczekałam się jego odpowiedzi. Oczywiście nie takiej, jakiej się spodziewałam.

Moje świeżo umyte blond włosy mienią się złocistymi refleksami pod wpływem słabego światła księżyca, które leniwie przebija się przez szyby, docierając do mojego pokoju. Znacznie różnią się pod względem palety barw, jakie prezentują za dnia, kiedy za sprawą jasnych promieni słonecznych wydają się wręcz platynowe. To nie jedyna różnica. Przeważnie ułożone, idealnie wymodelowane, teraz w artystycznym nieładzie opadają na moją twarz, nadając jej zawadiackiego charakteru. Kropelki wody spadają z ich końców, znacząc mokry szlak na mojej wyrzeźbionej klatce piersiowej. Zbaczają lekko z linii prostej, po której do tej pory spływały, kierując się w kierunku jasnych włosków porastających mój pępek. Zupełnie jakby przemierzały kosmatą ścieżkę miłości, prowadzącą do pożądanego miejsca erotycznych uniesień. Moje jasnoniebieskie oczy błyszczą w otaczającej mnie ciemności, podczas gdy ja zastanawiam się nad twoją reakcją na lekturę tego niecodziennego opisu. Stalowe nutki błąkają się w moim intensywnym spojrzeniu, które pada na kropelki wody wsiąkające w strukturę czarnego materiału bokserek, które stanowią jedyną część mojego ubioru, żałując, że nie dane będzie im dotrzeć do najbardziej erogennego miejsca na moim ciele.

Z każdym kolejnym słowem mój oddech przyspieszał, a serce zaczynało szybciej bić. Mogłam tylko wpatrywać się z otwartą buzią w ekran monitora, pochłaniając każdą kolejną linijkę tekstu tak, jakby moje oczy były spragnione każdej cząstki jego ciała, odkrywanej poprzez czytane słowa. Wiedziałam, że ten opis jeszcze nie raz będzie pojawiał się przed moimi oczyma, wywołując w moim wnętrzu prawdziwą kaskadę niewytłumaczalnych reakcji, których w żaden sposób nie będę potrafiła powstrzymać.
Nie wiem sama ile czasu tkwiłam w tym przedziwnym stanie, po raz kolejny odkrywając magię tych słów, kiedy do rzeczywistości przywołał mnie dźwięk zwiastujący nową wiadomość. Zjechałam suwakiem w dół, odnajdując ostatni jego zapis.

Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz. Teraz czekam na stosowną korektę twojego opisu.

Żyję i mam się dobrze. Daj mi chwilę.

Napisałam, zastanawiając się nad dalszą częścią mojej wiadomości. Chce mieć szczegółowy i erotyczny opis? To będzie go miał! Z tym postanowieniem zaczęłam z wyjątkową szybkością wciskać kolejne litery na klawiaturze, patrząc jak na ekranie pojawiają się kolejne linijki tekstu. W końcu postawiłam ostatnią kropkę i z palcem zatrzymanym tuż nad przyciskiem „enter” jeszcze raz przeczytałam całą wiadomość. Jest nieźle – pomyślałam i opuściłam palec. Cały tekst wyświetlił się w środku okienka.

Wpatruję się cały czas w ekran monitora, nie potrafiąc przestać. Moje bursztynowe tęczówki błyszczą w ciemności, mieniąc się elektryzującymi iskierkami wywołanymi twoim opisem. Serce nieznacznie przyspieszyło rytm, a ciało przechodzą niekontrolowane fale gorąca. Zwilżam językiem moje czerwone wargi, delikatnie przygryzając dolną z nich zębami. Lewą dłonią sięgam do moich długich, kasztanowych włosów, zatapiając palce w ich niesamowitej miękkości. Kciukiem drugiej dłoni obrysowuję dokładnie cały zarys ust, na sam koniec zwilżając jego czubek wilgotnym językiem. Przesuwam nim w dół po brodzie, przez miękką i wrażliwą skórę na szyi, aż do nabrzmiałych już sporych rozmiarów piersi, pozostawiając po sobie błyszczący szlak. Wsuwam całą dłoń pod koszulkę, wślizgując się pod koronkowy materiał czerwonego stanika, delikatnie ściskając lewą półkulę, podczas gdy jeszcze wilgotny kciuk zatacza małe kółeczka wokół twardniejących sutków. Mój oddech znacznie przyspiesza, a klatka piersiowa unosi się krótkimi, szybkimi ruchami w górę i w dół. Drugą dłonią delikatnie pieszczę mój płaski brzuch, przesuwając ją niżej, prosto na moje lewe udo, usilnie próbując nie dotknąć miejsca, które teraz domaga się największej uwagi. Moja noga zaczyna wyczuwalnie drżeć, jednak od razu uspokajam ją, przejeżdżając palcami i delikatnie masując przez materiał jeansów górną jej cześć, delikatnie przyciskając ją z powrotem do podłoża. Biorę głęboki wdech, stopniowo wypuszczając powietrze ustami, jeszcze bardziej rozgrzewając je przyjemnym ciepłem. Wciąż nie odrywając wzroku od monitora, włączam małą, nocną lampkę, by choć trochę rozświetlić panujący mrok i rozwiać gęstniejącą aurę pożądania, unoszącą się wokół mnie. 

I co ty na to, mistrzu? Byłam z siebie dumna. Opis był idealny. Z niecierpliwością czekałam na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że moja wiadomość zrobi na nim przynajmniej takie samo wrażenie, jak jego na mnie. Palcami lewej dłoni stukałam o blat mahoniowego biurka, a drugą bawiłam się srebrną łyżeczką, której górna cześć była pokryta gęstym, kremowym jogurtem.

Myślałem, że moje tętno nie może jeszcze bardziej przyśpieszyć, a oddech zrobić się jeszcze bardziej płytki. Jednak się myliłem. Twój opis jest zgodny z moimi wyobrażeniami, a nawet je przewyższa. Jeżeli wcześniej ja zaintrygowałem ciebie, teraz ty osiągnęłaś ten sam rezultat.

Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie przygryzając dolną wargę, czytając te słowa. Zamierzony efekt został osiągnięty.

Co teraz robisz?

Boże! Czy on nigdy nie ma dosyć?

Jem pełnoziarnisty jogurt, który jest moją prowizoryczną kolacją, będąc w trakcie wylizywania do czysta srebrnej łyżeczki.

Napisałam zgodnie z prawdą, wyciągając czubek łyżeczki z ust i odkładając ją na biurko.

Opisz to.

No, tak. Mogłam spodziewać się takiej reakcji, jednak i tak byłam nieco zaskoczona. Korciło mnie, by wyrazić swoje zdziwienie w mało inteligentnym „co?”, ale nie chciałam popisywać się elokwencją na poziomie mojego najlepszego przyjaciela, tym bardziej, że doskonale znałam odpowiedź na to niezadane pytanie.
Również postanowiłam go zaskoczyć. Chciałam, by tak jak ja, czytając moją odpowiedź chłonął każde kolejne słowo, czując w środku palący niedosyt, domagający się tylko słodkiego spełnienia.

Otwieram niepewnie usta, wpatrując się z wyraźnym oczekiwaniem w srebrzystą wypukłość zbliżającą się coraz bardziej w ich kierunku. Gdy w końcu nieznacznie dotyka moich warg, promieniujący chłód rozchodzi się po całej ich długości, dając uczucie rozkosznego mrowienia. Mój język delikatnie się wysuwa, wychodząc na spotkanie metalicznej powierzchni. Do zmysłu dotyku dołącza zmysł smaku, odbierając delikatny posmak kremowej substancji. Nie czekając ani sekundy dłużej, wkładam cały czubek łyżeczki do ust, atakując go wilgotnym, zwinnym językiem. Kolistymi ruchami zmywam całą słodycz, czując jak niespiesznie rozpływa się w gorącym wnętrzu. Przejeżdżam nim niespiesznie po całej długości wgłębienia, czując ostry, metaliczny posmak. Zaintrygowana nowym doznaniem liżę z nieznaną sobie dotąd gorliwością punkt na samym środku wgłębienia, z niezwykłą intensywnością odbierając wywołane tym odczucia. Drobne iskierki przeszywają mój język, tworząc niespotykaną mieszankę chemicznych reakcji. Kremowa słodycz jogurtu już dawno przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Liczył się tylko metaliczny posmak elektryzującej stali, którym upajałam się w czterech ścianach mojej małej, intymnej prywatności.

Moje serce biło w szalonym tempie, ręce zaczęły się pocić, a oddech przyspieszył. Jak winna erotycznej zbrodni w napięciu oczekiwałam na słowny wymiar kary, rozbudzający moją seksualność. Czekałam na werdykt. Jego werdykt.  

Szybko się uczysz. Ten opis był nad wyraz… intrygujący.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze z płuc, wciąż jednak czując niewytłumaczalny ścisk w klatce piersiowej. Ten jeden wyraz, tak mało istotny dla innych, dla mnie znaczył bardzo wiele. Był jak niewypowiedziana obietnica. Obietnica słodkiej przyjemności. Chciałam jednak usłyszeć więcej. Mieć pewność, że dobrze odczytuję jego przesłania. Jeden wyraz nie był w stanie mnie zaspokoić. Wiedziałam, czego chciałam. Chciałam całkowitego spełnienia.

Tylko intrygujące? Wydaje mi się, czy ten wielokropek był odzwierciedleniem złożoności twojego prawdziwego stanu? Nawet siedząc tutaj, po drugiej stronie szklanego ekranu, wyczuwam twój gorący oddech, wyłapuję każdy błysk w oku i drżenie mięśni. 

Jesteś nad wyraz zdolną czarownicą, skoro umiesz odczytać takie reakcje.

Nawet nie wiesz jak bardzo…

Czy ty próbujesz ze mną flirtować?

W porównaniu do naszych wcześniejszych dyskusji, ta mogłaby być co najwyżej oznaką wzmożonego zainteresowania, ale na pewno nie flirtu.

Czy ty w ten sposób chcesz mi przekazać, że chcesz więcej?

Może…

Twoje życzenie stanie się dla mnie rozkazem… jutro. Teraz muszę już znikać. Życzę dobrej nocy księżniczko.
Książę Ciemności

Nie wiedziałam, dlaczego odczuwałam tylko pustkę na widok czerwonego słoneczka przy jego profilu.
Nie wiedziałam, dlaczego ogarnia mnie tylko gorzkie rozczarowanie, mimo ukrytego zapewnienia dalszego kontaktu.
Nie rozumiałam w końcu jego podpisu, skoro dobrze wiedział, że jego pseudonim cały czas widnieje na górnym pasku bladozielonej ramki.
Tylko jednego byłam pewna.
Tej nocy jeszcze długo nie będę potrafiła zasnąć, nękana wizjami niebieskookiego, dobrze zbudowanego blondyna, stojącego koło okna w delikatnej poświacie księżycowego blasku.
Cholera! You`re arrogant!

„Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie”