poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Tajemnica życia - prolog

Coś zupełnie z innej bajki, ale mam nadzieję, że okaże się dla was poruszającą i inspirującą lekturą. Na samym początku chciałam to wrzucić jako kolejną miniaturkę, ale postawnowiłam, że wykorzystam to w trochę dłuższej historii. Prolog powstał w nocy z 26 na 27 kwietnia 2013 roku. Z założenia nigdy nim nie był i nigdy nie miał ujrzeć światła dziennego. Był to pierwszy tekst jaki kiedykolwiek napisałam. Uprzedzając wasze pytanie: tak będzie to opowiadanie z bohaterami Harrego Pottera i z ulubionym parringiem Dramione, z dodatkiem nowych postaci. Myślę, że z boku stworzą osobną zakładkę, która automatycznie będzie przenosić was do tej historii. Pozwoli to również oddzielić opowiadanie od miniaturek wrzucanych na bloga. Dziękuję wszystkim, dzięki którym powstał ten opis. Pomimo gorzkiego smaku naszych relacji pozwoliliście mi stworzyć coś, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Z dedykacją dla wszystkich zagubionych dusz, które muszą mierzyć się z okrutną rzeczywstością.


Prolog

„Każdy człowiek jest tajemnicą, którą ktoś musi zgłębić, by on mógł umrzeć szczęśliwie”




I znowu to samo… Ile już razy siedziała samotnie w pokoju, zastanawiając się co z nią nie tak?  Chcąc przestać istnieć, nic już nie czując? Nie płakała… Zabrakło już łez, które spłynęły po jej policzkach, zabierając ze sobą cały gniew, ból i cierpienie, zostawiając przerażającą pustkę, bez nadziei na jej wypełnienie. A ona tak krzyczała, błagając o pomoc. Nikt się nie odezwał, nikt się nie odwrócił, nikt nie podał jej ręki… Wszyscy odwrócili się od niej, zostawiając ją samą.
Opuszczona przez najlepszą przyjaciółkę, która zatraciła się w miłosnym rozdziale swojego życia.
Opuszczona przez rodziców, którzy po raz kolejny zatopili się w najlepszym, w ich mniemaniu, rozwiązaniu wszystkich nękających ich problemów.
Opuszczona przez znajomych, dla których była tylko duchem, przemierzającym uczelniane mury.
Nikt nie został jej pocieszeniem, którego tak potrzebowała.
Ona zawsze potrafiła wszystkich wysłuchać, wesprzeć. Była jak latarnia morska, do której kierowały się samotne, zagubione statki, przeżywszy kolejny sztorm na morzu zwanym życiem. Nie pytając o nic, pozwala im wyrzucić z siebie wszystkie smutki, niepowodzenia, porażki. Służyła dobrą radą, chcąc jak najszybciej przywrócić blask pustym, bezdennym oczom, które widziała naprzeciwko siebie. Nigdy się nie poddawała, zwyciężając i przywracając wszystkim zagubionym mapę, pozwalającą wrócić na właściwą drogę, a wszystkim bezradnym różdżkę, dzięki której ponownie wypełnili swoje życie magią. Dlaczego więc oni nie mogli zrobić tego samego dla niej?
Tyle przeprowadzonych pustych rozmów, przynoszących ze sobą tylko rozczarowanie.
Tyle utraconych nadziei na to, że w końcu znajdzie kogoś, kogo będzie mogła nazwać swoim przyjacielem. Kto dostrzeże tlący się w niej płomień, czekający na to, by wzniecić w jej wnętrzu ogień, rozjaśniający każde mroki jej życia. Kogoś, kogo będzie w stanie nazwać miłością swojego życia. Kto zaakceptuje ją całą, bez żadnych wyjątków. Miała w sobie tyle miłości, a nie miała kogo nią obdarzyć. Każdy już miał poukładane życie, w którym dla niej nie znalazł miejsca.
Nie uzewnętrzniała swoich uczuć, wręcz przeciwnie kumulowała je w sobie, bojąc się kogokolwiek zranić. Stała się więźniem własnych lęków, czekając na dzień, w którym przywrócą jej wolność. Na razie zadowala się czasowymi przepustkami, umożliwiającymi poznanie chwilowych uroków życia, które stały się jej jedyną nadzieją, jedynym ratunkiem przed całkowitym zatraceniem w ponurej rzeczywistości więziennego życia, do którego ciągle musiała powracać.
Jednak wiedział, że przedstawienie musi trwać. Nie może przecież zawieść wszystkich tych widzów, zgromadzonych w teatrze życia, czekających na wspaniały spektakl z jej udziałem. Przywdziewała już tyle masek, licząc na to, że któraś z nich zapewni jej akceptację. Na próżno. Na zawsze samotna. Już dawno odkryła, że jak chce zachować chociaż resztki szacunku dla samej siebie, musi przestać udawać. Taką została stworzona i taką odejdzie, z tlącą się nadzieją, że może znajdzie się choć jedna osoba, która zapłacze nad nią, zachowując ją w pamięci. Że pozostawi po sobie coś więcej, niż tylko same epitafium. Pozostaje grać dalej. Przecież nie chce zawieść swojego stwórcy. Jeżeli istnieje powód, dzięki któremu nie zeszła jeszcze ze sceny, pozwalając kurtynie opaść, zabierając jej ostatni oddech, jest nim On. Tylko dzięki niemu podnosiła się tyle razy, podążając dalej, mimo wszystko, ciernistą drogą, która została dla niej przygotowana. Nie chciała utracić szansy na wieczność w innym świecie, gdzie nie będzie już zależną od widzów kukiełką, odgrywającą swoją rolę, ale boską iskrą płonącą na piedestale chwały. Niestety teraz ciągle jest na ziemi, w tym przeklętym teatrze zagubionych dusz, w którym jest nic nieznaczącą aktorką. Wraca więc do szarej rzeczywistości, w której jedyną nadzieją dla niej jest świat marzeń, w który tak chętnie ucieka.
Pozostaje tylko zasnąć, czekając na kolejny dzień, który ponownie zmusi ją do podjęcia kolejnej walki o swoje życie. Znowu przywita świt wyuczonym uśmiechem na ustach, którym obdarzy wszystkich dookoła, w środku jednak krzycząc z rozpaczy, błagając o pomoc.
Czy tym razem ktoś ją usłyszy?




8 komentarzy:

  1. Oooo! Naprawdę zapowiada się... hmm ciekawie to za mało, fascynująco, pociągająco, z dreszczykiem emocji na plecach. Myślę, że to może być kolejny hit w tej tematyce! Tego Ci bardzo życzę i bardzo się cieszę, że będzie coś dłuższego z twojej twórczości :) Fantastycznie! :) Powodzenia i dużo, dużo weny!
    Venetiia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę mi sie podoba, bardzo emocjonalny prolog, którym już podsyciłaś moją ciekawość. Nie mogę sie doczekać dalszego ciągu :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak mi słów. Dosłownie. Nie wiem co mam napisać.
    Ja... Zatkalo mnie. To było piękne... I takie... Prawdziwe... Naprawdę należy Ci się ogromny szacunek i pochwała za to, co tworzysz. Fantastyczne i wręcz nierealnie pięknie. Zakochalam się i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Cieszę się, że kontynuujesz tą historię :)
    Pozdrawiam cieplutko i przesyłam buziaki,
    Shadii. :))

    OdpowiedzUsuń
  4. To było ... piękne. Było mnóstwo cudownych metafor i świetnych opisów.
    Jestem pod wrażeniem i zbijam ci pokłony.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale wbiłaś się tym prologiem w mój dzisiejszy humor.
    Tylko osoba która pisze z sercem potrafi w kilkunastu zdaniach wzbudzić tak wiele emocji
    Czekam na następną...

    OdpowiedzUsuń
  6. nowy rozdział na slytherin-love-life.blog.pl :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem!
    I nie wiem od czego zacząć. Nie pamiętam ile lat temu komentowałam jakiegoś bloga, o ile kiedykolwiek to kiedyś zrobiłam.
    Podejrzewam, że dużo więcej przekażę Ci w trakcie naszej prywatnej rozmowy, jednak nie mogłam nie zostawić tutaj swojego śladu, nawet jeśli nigdy nie uczestniczyłam w życiu blogowym i komentowaniu innych stron i nie mam w tym żadnej wprawy xd. Dla Ciebie jednak chętnie zrobię wyjątek, a może właśnie dzięki Tobie zacznę pojawiać się na innych stronach i na nich również wyrażać swoje skromne zdanie ;D Póki co chciałam Ci tylko powiedzieć, że baaardzo się cieszę, że postanowiłaś założyć bloga i dzielić się z innymi swoimi historiami. Początki zawsze są trudne i ciężkie, ale mam nadzieję, że już niedługo będziesz polecana przez blogspot jako najlepszy blog roku ;D Jeśli chodzi o treść rozdziału, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest to intymny i prywatny fragment Ciebie. Piękne opisy, wspaniałe porównania i metafory. Prolog smutny, melancholijny, sentymentalny i uczuciowy. Nie przywykłam do takich (wiadomo, kachogwart i te sprawy) ale bardzo mi się podoba :) Trzymam kciuki i życzę dużo weny i powodzenia :) Pozdrawiam Cię gorąco :*

    OdpowiedzUsuń